Dziewczynka przyszła na świat z sercem na zewnątrz ciała. Rodzice dali jej na imię Hope i nigdy nie przestali wierzyć, że przeżyje

Każde dziecko jest cudem.

Zarówno te, które przychodzą na świat zdrowe, jak i maluszki, które rodzą się z wadami wrodzonymi, czy deformacjami. Choć ludzie chcą posiąść wszelką możliwą wiedzę o świecie, a naukowcom wydaje się, że już „pozjadali wszystkie rozumy”, do tej pory nikt nie odkrył tajemnicy stworzenia nowego życia. Wiemy dokładnie, jak przebiega ten proces, a w laboratoriach już hodowane są żywe komórki.

Co z tego, skoro nie potrafimy życia zatrzymać, albo sprawić, że czas będzie nas omijał. Nie ma żadnego eliksiru życia ani młodości. Nie odkryliśmy nic, co by dawało nam choćby cień szansy na to, że przestaniemy bać się śmierci. Do takich wniosków dochodzimy jednak dopiero wtedy, kiedy medycyna okazuje się bezsilna, a lekarze rozłożą już ręce. Co wtedy nam zostaje?

Odpowiedź brzmi: nadzieja. Tę nadzieję na cud i na przetrwanie ich córeczki od początku mieli jej rodzice, choć lekarze nie rozpieszczali ich swoimi diagnozami. Mała urodziła się z tzw. ektopią serca, rzadką wadą wrodzoną, która sprawia, że organ nie rośnie w miejscu do tego przeznaczonym, ale na brzuchu, piersiach, czy szyi. Statystyki związane z chorobą były druzgocące, a medycy właściwie nie dawali dziecku szans.

Dalszą część historii poznasz przechodząc stronę dalej.

an Wilkins nigdy nie przestali wierzyć, że ich maleństwo przeżyje. Nie wierzyli statystykom i nie przyjmowali do wiadomości faktu, że dla lekarzy cudem było już to, że dziewczynka urodziła się żywa. Hope wcale nie miała mostka, a jej serce niczym niechronione, biło na zewnątrz ciała. Dla większości dzieci podobna wada oznaczałaby wyrok, ale nie dla młodej Angielki, która uparcie trzymała się życia.

Lekarze, którzy od początku doradzali rodzicom aborcję, zachowywali dystans i nie do końca dawali wiarę w to, że małej się uda. Mimo to, robili, co mogli. Wykonali cesarskie cięcie, by zminimalizować ryzyko infekcji odkrytego narządu. W niecałą godzinę po przyjściu dziewczynki na świat przeprowadzili zaś operację „schowania” serca w jej ciele. W zabiegu brało udział 50 specjalistów: neonatologów, ginekologów, chirurgów, anestezjologów itd.

zapracowali na niebywały sukces. Nie było to łatwe. Najpierw trzeba było wykonać otwór w klatce piersiowej i delikatnie umieścić w nim maleńkie serduszko. Potem lekarze „przykryli” narząd dziecka warstwą skóry pobranej od małej, a żebra dziecka połączyli specjalną membraną, tworząc coś na kształt klatki piersiowej. Później mogli już tylko liczyć, że z czasem serce „zapadnie” się nieco w piersi Hope i zacznie normalnie rozwijać.

Choć wcześniej nie dawali wiary w to, że uda im się ocalić dziewczynkę. Po trzech tygodniach od operacji, ich diagnozy są nieco bardziej optymistyczne. – Nim Hope się urodziła, wszystko wyglądało dość ponuro, ale teraz jest o wiele lepiej. Dziewczynka radzi sobie dobrze i udowadnia, jaka jest silna – mówi jeden z jej lekarzy, Frances Bu’Lock. Jego słowa są jak miód na serca rodziców małej.

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Przejdź na kolejną, by czytać dalej. źródło : viralthread.com, news.sky.com, yorkshireeveningpost.co.uk

Reply