Gdyby nie Lucci, ten partol elitarnej jednostki Marines zakończyłby się tragicznie. Pies uratował żołnierzy, ale sam stracił łapę i musiał odejść ze służby
Ludzie od dawna korzystają z pomocy zwierząt, zwłaszcza psów, które są niezwykle oddane.
Psy z powodzeniem wspierają człowieka w wielu zadaniach i doskonale pełnią powierzone im obowiązki. Czworonogi głównie pracują w roli przewodników osób niepełnosprawnych i jako członkowie ekip ratunkowych, gdyż dzięki doskonałemu węchowi, potrafią szybko odnaleźć poszkodowanych.
Psy także świetnie sprawdzają się w służbach mundurowych. Stanowią wsparcie wielu oddziałów i są szkolone do wyszukiwania narkotyków czy materiałów wybuchowych. Ich poświęcenie i odwaga, uratowały już życie wielu ludzi.
Lucci od szczenięcia była wyjątkowo posłusznym psem, lubiącym pracę z ludźmi. Kiedy dostrzeżono jej predyspozycje, trafiła do korpusu piechoty morskiej w Stanach Zjednoczonych i wyszkolono ją na psa poszukiwawczego, węszącego materiały wybuchowe, amunicję i broń.
Opiekunem Lucci przez 5 lat był sierżant Chris Willingham, który bardzo się z nią zżył, ale kiedy dostał rozkaz przenosił, musiał zostawić czworonoga w macierzystej jednostce. Nowym opiekunem psa został kapral Juan Rodriguez, z którym Lucci pojechała na misję.
Podczas jednego z rutynowych patroli, czworonóg wykrył materiały wybuchowe, które zabezpieczono do detonacji. Niestety kiedy Lucci znalazła kolejną bombę, nastąpił niespodziewany wybuch i pies został ciężko ranny!
Ciąg dalszy historii Lucci znajdziecie na drugiej stronie.