Nie wystarczyło im porzucenie zwierzęcia na odludziu. Zanim go zostawili, skrępowali mu pysk i łapy taśmą izolacyjną
Ludzie, którzy pastwią się nad zwierzętami są bezduszni i wyprani z emocji. Torturują niewinne stworzenia dla zabawy, czy nawet z przyzwyczajenia.
Takie osoby nie powinny opiekować się żadną żywą istotą. Potrafią tylko krzywdzić. Nawet zostawić niechcianego czworonoga nie potrafią w sposób humanitarny. Nie oddadzą go do schroniska, skąd miałby otwartą drogę do nowego domu. Porzucają na pewną śmierć na odludziu, ze skrępowanym nosem i łapami, by przedłużyć zwierzęciu cierpienie.
W takim stanie bezbronnego i sztywno unieruchomionego psa znalazło dwóch hydraulików z Robstown w Teksasie. Carlos Carillo i jego kolega, pracownicy teksańskiej firmy Shoreline Plumbing zmierzali właśnie na kolejne zlecenie, gdy kątem oka dostrzegli w trawie jakiś dziwny kształt.
Gdy wyszli z auta i udali się w kierunku podejrzanego obiektu, który zamajaczył im w trawie, dostrzegli, że to porzucony pies.
Były właściciel zwierzęcia zgotował mu okrutny los. Zostawił na pastwę losu z mocno skrępowanym pyskiem, by pies nie mógł oddychać i związanymi żyłką łapami, by nigdzie nie uciekł. Czworonóg był więc kompletnie bezbronny. Nie mógł oddalić się z miejsca i poszukać schronienia, jeść, pić, miał problemy z oddychaniem.
Wolność przyszła nieoczekiwanie. Uratowany właściwie cudem zwierzak zareagował na nią naprawdę niezwykle.
O tym, jakie były dalsze losy zwierzaka dowiesz się z następnej strony.
dy hydraulicy znaleźli w trawie skulonego, zakneblowanego psiaka, pierwsze co zrobili, to uwolnili go z taśmy i więzów. Jak potem poinformowali media, po tym, jak taśma odgniotła się na skórze psa poznali, że na szczęście przeleżał tak skrępowany góra dzień. Ktokolwiek porzucił psa w tym stanie, najwyraźniej chciał, żeby pies zginął. Carillo i jego kolega postanowili do tego nie dopuścić. Zapakowali psa do auta i odwieźli do azylu Petewy’s Peewee.
Wdzięczny psiak mimo tego, co przeszedł jak beztroski szczeniak ucieszył się wolnością. Jego ogon nie przestawał merdać, łasił się do mężczyzn, którzy go ocalili. – Spójrz tylko a niego, on wie, że został ocalony – mówił Carillo.
W schronisku zrobiono psiakowi badania. Weterynarz stwierdził, że oprócz tego, że jest zarobaczony, psu nic nie dolega.
Niestety nie udało się ująć człowieka, który porzucił go w takim stanie.
Szczegółów niezwykłej historii psiaka dowiesz się z poniższego filmu.