Rozdaje bezdomnym pół miliona posiłków rocznie. To prawdziwy superbohater, zwany „Człowiekiem kanapką”

Prawdziwe dobro, czy bohaterstwo to nie wielkie słowa, ale codzienne poświęcenie.

Nie trzeba być milionerem, by zacząć pomagać innym. Do tego niepotrzebna jest wysoka pozycja społeczna, czy sieć znajomych w polityce, którzy ułatwialiby każdy krok. Nadzwyczajne umiejętności, czy nieziemskie siły – tym wszystkim obdarzeni są superbohaterowie w komiksach i filmach, ludzie z krwi i kości ich nie posiadają. Im wystarczą właściwie dwie cechy: empatia i determinacja.

Pierwsza z nich pozwala dostrzec człowieka w człowieku, przejąć się jego problemami i próbować pomóc. Druga sprawia, że we wszystko, co robimy, wkładamy całych siebie. Ludzie, którzy posiadają obie te cechy, mają ogromne serca i niezwykle silną wolę. Dzięki temu są w stanie dokonywać rzeczy wielkich. Są prawdziwymi superbohaterami, choć czasem nazywani są infantylnie, tak jak bohater naszego artykułu, którego okrzyknięto „Człowiekiem kanapką”.

Allan Low to nauczyciel z 32-letnim stażem. Od dawna jest na emeryturze, co nie znaczy, że zasiadł na kanapie i cieszy się spokojem. Wręcz przeciwnie. Były pedagog od 17 lat ma całkiem nową misję, której poświęcił się bez reszty. Prowadzi „nocne życie”, nie odwiedza jednak knajp, czy barów, ale schroniska dla bezdomnych. Rozwozi potrzebującym kanapki, których w ciągu roku rozdaje grubo ponad pół miliona! Jak to robi, za co i po co?

Czytajcie na następnej stronie.

k kanapka” zawsze chciał pomagać innym. Dlatego właśnie wybrał zawód nauczyciela. Jeszcze, gdy pracował w szkole w Minneapolis, robił, co mógł, by dokarmić jakoś potrzebujące dzieciaki. Uznał jednak, że to za mało, na poważnie zajął się więc żywieniem tych, których nie stać na posiłki. Kanapki przygotowywał w domu, a wieczorem po pracy rozdawał je bezdomnym w schroniskach i na ulicach. To, co zaczęło się, jak zwyczajny odruch serca, szybko przerodziło się w inicjatywę na wielką skalę.

Swoją wrażliwością i prostotą „Człowiek kanapka” przyciągnął innych ludzi dobrego serca. Misja, którą początkowo opłacał z własnej pensji, stała się sensem jego życia. Znaleźli się sponsorzy. Kościoły i fundację zadeklarowały chęć pomocy. Jedzenie o krótkiej dacie ważności zaczęły przekazywać okoliczne restauracje. Z czasem Low sam założył organizację (Love one another) i wprowadził w życie trzy programy: Youth Builder (pomocy trudnej młodzieży), Samaritans Outreach (pomocy materialnej bezdomnym) i 365 Days Food (przekazywania kanapek).

wa już ponad 17 lat. Od tego czasu wokół dobrego Samarytanina wyrosło grono wolontariuszy, gotowych przyrządzać kanapki i wspólnie je z nim rozdawać. Przez te kilkanaście lat pomagania biednym, Allan opuścił tylko jeden nocny rajd po schroniskach. Tego dnia miał operację raka prostaty. Poza tym jednym wyjątkiem nie zdarzyło mu się to ani razu. Dziś w jego domu nie ma już łóżka, mężczyzna rzadko ma bowiem okazję i czas na sen.

Jest ciągle w trasie, przesypia góra kilka godzin, w swoim samochodzie. W trakcie jednej nocy objeżdża całe Minneapolis. Robi około 50 przystanków i rozdaje przygotowane wcześniej kanapki. Dziś w jego mieszkaniu znajduje się 20 zamrażarek, w których przechowywane są posiłki. To tysiące bułek z serem, indykiem, czy mortadelą. Obecnie mężczyzna założył konto na GoFoundMe, na którym zbiera pieniądze na magazyn. Jego małe mieszkanie nie jest w końcu z gumy i nie pomieści więcej zamrażarek, a liczba potrzebujących wcale nie maleje.

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Przejdź na kolejną, by czytać dalej. źródło : usatoday.com, growingbolder.com, 363days.org, gofundme.com

Reply