To chyba najdziwniejsza choroba na świecie. Jest znana od ponad 3 tys. lat, ale nadal leczy się ją za pomocą patyków!

Choć medycyna bardzo poszła do przodu, nie na wszystkie choroby dysponujemy lekami.

Jest cała masa schorzeń, na które nie ma szczepionki, zastrzyku, czy tabletki. Ludzie próbują się przed nimi chronić w różny sposób, a i tak, o tym, czy zachorują, czy nie, decyduje ślepy traf. Na przeróżne choroby jest narażona zwłaszcza Afryka. Nie wszystkie państwa Czarnego Lądu są dobrze rozwinięte.

Niektóre nadal odstają pod względem cywilizacyjnym. Brak czystej wody i higieny to idealne warunki dla bakterii i przeróżnych wirusów. W ciepłych, wilgotnych i brudnych miejscach namnażają się one bardzo szybko. Stają się przez to niemałym zagrożeniem dla zdrowia i życia ludzi. Wśród chorób, które szczególnie ulubiły sobie Afrykę, jest jedna, która stanowi prawdziwy fenomen.

Zwie się drakunkuloza. Ta specyficzna nazwa pochodzi od łacińskiego określenia „choroba wywołana przez małe smoki”. Nie wywołują jej jednak żadne ziejące ogniem stworzenia, ale nicienie podskórne, pasożyty, żyjące w brudnych rzekach i źródłach. W akwenach jaja nicieni potrafią przeżyć 3 tygodnie, czekając spokojnie, aż ktoś wypije je z wodą. Choroba jest znana ludziom od ponad 3 tys. lat, a mimo to wciąż leczy się ją patykami. Jak wygląda taka kuracja?

Tego dowiecie się już z kolejnej strony.

j przedziwnej chorobie pisano już w 1550 r. p.n.e. w tzw. Papirusie Ebersa, papirusie medycznym, spisanym przez starożytnych Egipcjan. Inna nazwa choroby to Gwinea worm („robak gwinejski”) i jak nietrudno się domyślić termin ten pochodzi od Gwinei w Afryce Zachodniej, gdzie w XVII w. Europejczycy po raz pierwszy zetknęli się z chorobą. Już wtedy była ona dla nich nie lada fenomenem.

Była trudna do wykrycia, bo praktycznie bezobjawowa. Dopiero gdy pasożyt był już w pełni rozwinięty, na skórze pacjenta tworzył się mały bąbelek. Pęcherzyk pękał w kontakcie z wodą. Pojawiało się swędzenie. W otwartej rance pokazywała się zaś biała nitka.  Nitka ta okazywała się później nicieniem, żywym organizmem, osiągającym długość do 100 cm!

Chorobę „leczono” umieszczając w sąsiedztwie rany patyczek, na który pomału nawijano „nitkę”. Taki proces trwał do kilku tygodni.


udno w to uwierzyć, podobne metody stosuje się do dziś. Na chorobę nie ma żadnego leku ani szczepionki. Można co prawda odkażać wodę substancją zwaną temefosem, która zabija larwy pasożyta. Można też pić płyn przez specjalne filtry, jednak kiedy się już zarazimy, wtedy nie ma zmiłuj. Jedynym rozwiązaniem jest patyczek.  Pocieszeniem może być fakt, że choroba jest w zaniku. Jeszcze pod koniec lat 80′ XX w. istniała w 20 krajach Czarnego Lądu.

Obecnie jej przypadki wciąż zdarzają się sporadycznie w 4 państwach Afryki. W 1986 r. odnotowano 3,5 miliona zachorowań, w 2015 r. już tylko 22 przypadki drakunkulozy u ludzi.

Wszystkie „wyleczono” za pomocą patyczków.

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Przejdź na kolejną, by czytać dalej. źródło : cartercenter.org, edition.cnn.com, wikipedia.org, viralthread.com

Reply