19-latek z tatuażem na pół twarzy narzeka, że nie może znaleźć pracy. Zatrudnilibyście go?

Tatuaż może być zarówno ozdobą, jak i przekleństwem.

Wiedzą o tym byli właściciele wytatuowanych imion drugich połówek, które, mimo iż miały być z nimi na zawsze, odeszły pozostawiając po sobie przykre ślady. Te trzeba było potem czymś zakrywać. Nieudolni artyści zaś niekoniecznie wiedzą, jak to się robi. Rozumieją tę prawdę również ci, którzy przez tatuaż doigrali się infekcji i zakażeń, bo nieopatrznie wybrali tatuażystę, poszli do niehigienicznego salonu.

Tatuaż zwykle zostaje z nami na całe życie, trzeba więc naprawdę solidnie się zastanowić nad odpowiednim wzorem. Decyzji o posiadaniu tatuażu nie można podejmować pochopnie, w zbyt młodym wieku, czy pod wpływem jakichś środków odurzających, a już na pewno nie w przypadku połączenia wszystkich tych trzech okoliczności.

19-letni Mark Cropp został wytatuowany w więzieniu, za kratkami aresztu na wyspie Christchurch w Nowej Zelandii. Niestety, nasz bohater nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, co robi, decydując się na zawsze wyryć na swej twarzy ogromny napis „DEVAST8” (dosłownie wyniszczony, zrujnowany), jego więzienny przydomek.

Kiedy szedł pod igłę, był kompletnie pijany bimbrem przepędzonym w więzieniu. W podobnym stanie był jego tatuator.

Gdy więzienny artysta skończył napis, który miał biec wzdłuż szczęki nastolatka oczom młodego chłopaka ukazała się napuchnięta twarz, której połowę zakrywało zaczerwienienie, a drugie pół świeży malunek. Wtedy jednak młody mężczyzna jeszcze nie zdawał sobie sprawy z tego, jakie będą konsekwencje tego czynu.

O tym, co wydarzyło się później przeczytasz na następnej stronie.

opp trafił za kratki po dokonanym w 2015 r. rozboju. Mężczyzna przyłożył nóż do gardła turysty, który nie chciał zapłacić za fałszywą marihuanę, którą nastolatek chciał mu podstępem odsprzedać. Dziwnym zbiegiem okoliczności 17-letni wówczas Mark trafił do tej samej celi, w której wcześniej wylądował jego brat. Doświadczony kryminalista przekonał młodziutkiego Marka, że tatuaż będzie doskonałym sposobem, by inni więźniowie się go bali i respektowali nastolatka. Miało to być zabezpieczenie dla chłopaka, który nie wyglądał wówczas zbyt groźnie.

Niestety nie wszystko poszło po myśli rodzeństwa. Wypity wcześniej więzienny samogon sporządzony ze sfermentowanych jabłek, cukru i chleba uderzył do głowy nastolatkowi i jego tatuażyście. Z napisu wzdłuż szczęki wyszedł więc ogromny tatuaż na pół twarzy, która jak wyznał Mark: – Wyglądała jak krwawa dynia.

Na początku Mark nie przejmował się swoim tatuażem, który w więzieniu należycie spełniał swą funkcję, odstraszając od chłopaka natrętów. Gdy jednak po dwóch latach wyszedł zza krat a na świat przyszła jego córka sytuacja diametralnie się zmieniła. Młody ojciec zaczął szukać pracy, by zarobić na rodzinę. Rezultaty poszukiwań były naprawdę kiepskie.

go twarzy skutecznie odstraszył nie tylko współwięźniów, ale i potencjalnych pracodawców. Tych obrzydzał, przerażał i zniechęcał wygląd młodego mężczyzny. Jeden z potencjalnych pracodawców powiedział mu: – Nie zatrudniałbym cię z tym na twarzy, nawet nie spojrzałbym na ciebie po raz drugi – wyznaje nastoletni ojciec. Jak mówi, inne osoby tylko wzruszały ramionami i otwarcie go wyśmiewały. Zdesperowany zwrócił się więc do internautów o pomoc w znalezieniu pracy.

Napisał: – Mam dość patrzenia na mnie przez pryzmat wyglądu. Jestem normalnym człowiekiem, ojcem, który chce zarobić na swoje dziecko. Mam ogromny zapał do pracy, tylko nikt nie chce dać mi szansy – wyznał Mark.

Jego apel spotkał się różnymi reakcjami internautów. Znaleźli się jednak ludzie chętni pomóc nastolatkowi. Podobno już jest jeden chętny, by dać mu zatrudnienie.

A wy, przyjęlibyście do pracy tak wyglądającego mężczyznę?

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Przejdź na kolejną, by czytać dalej. źródło : dailymail.co.uk

Reply