Bezdomny mężczyzna błagał sąd o areszt. Powód, dla którego to robił, jest przeraźliwie smutny. To dowód na nieczułość naszego świata…

Ludzie lądują na ulicy z przeróżnych powodów.

Jedni wpadają w nałogi, które nie pozwalają im jasno myśleć. Inni tracą majątki z powodu długów i właśnie wtedy okazuje się, że ich rodzina jest nieczuła, a przyjaciele fałszywi. Za każdą taką historią stoi dramat i klęska człowieka, który upadł i nikt nie pomógł mu wstać. Bezdomni nie wiedzą, jak dalej żyć i radzić sobie z problemami, które zwaliły im się na głowę.

Bardzo często topią więc smutki w alkoholu. Zapominają, ale przy okazji całkowicie się staczają. Ulica pochłania ich do reszty i powoli poddają się tej namiastce życia, które im oferuje. Choć bardzo im współczujemy, zwykle to oni sami, choćby w części ponoszą winę za to, co się z nimi stało. Złe decyzje i nieodpowiedzialne życiowe wybory mocno przyczyniły się do tego, gdzie się znaleźli. W życiu po prostu im nie wyszło, a po lawinie porażek nie są już w stanie uwierzyć, że fortuna jeszcze się odwróci, a los uśmiechnie.

Od tej reguły są wyjątki. Czasami w tym, że człowiek trafia na ulicę, nie ma ani grama jego winy. Czasem życie jest po prostu tak okrutne, że aż trudno w to uwierzyć. Takie historie są najtrudniejsze do opowiedzenia. Napawają głębokim smutkiem, pozostają z nami na długo i każą wątpić w to, że na tej Ziemi istnieje jakakolwiek sprawiedliwość.

Gorzkim przykładem takiego dramatu jest przypadek 23-letniego dziś Bradley Grimesa, z Middlesbrough w Anglii. Kłopoty zaczęły się, gdy chłopiec miał zaledwie 7 lat. Jego rodzice najwyraźniej średnio przejmowali się losem dziecka. Bradley był przez nich ignorowany. Jedyne, na co mógł liczyć to bicie i upokorzenia. W końcu pozbyli się go i wylądował w domu dziecka. Gdy dorósł trafił na ulicę.

O tym, jak potoczyło się jego dalsze życie dowiesz się z następnych stron.

dbań w młodości doprowadziły do ​​problemów z zachowaniami i zdrowiem, w tym rozpoznania autyzmu i guza mózgu. Mężczyzna nie mógł liczyć na opiekę rodziny, a schroniska niedługo tolerowały jego obecność. Był w końcu impulsywny, nie potrafił nad sobą zapanować, łatwo wpadał w gniew. Za wszystkim tym stało słabe zdrowie i niepełnosprawność umysłowa. Władze schronisk średnio to jednak obchodziło. Zawsze liczyły się tylko reguły.

Nie można było pozwalać sobie na obecność mężczyzny, który przeszkadzał innym przebywającym w danej noclegowni bezdomnym. Przez pół roku Bradley tułał się więc po ulicach. Na ulicy spał. Była jego domem. Pewnego dnia wdał się z kimś w utarczkę. Policja przyłapała go grożącego nożem innemu mężczyźnie. Przydzielono mu pracownika socjalnego, czekał na wyrok.

Na ulicy przeżył dzięki suchym i ciepłym ubraniom, które wybierał z pojemników na odzież. Kiedy przyszedł dzień jego rozprawy zjawił się w sądzie z całym dobytkiem: trzema workami tych ubrań. Nie błagał sędziego o litość. Prosił o coś zupełnie odwrotnego. Marzył mu się wyrok, bo w więzieniu mógł liczyć na łóżko, pościel, miejsce do spania. Nadchodzące urodziny chciał uczcić kładąc głowę w suchym i ciepłym miejscu, jedząc pierwszy do dawna ciepły posiłek.


wiele, jednak dla niego było szczytem marzeń. Sędzia nie wiedział, co z nim zrobić, odroczył więc rozprawę o kilka tygodni. Nakazał też, by Bradley pozostał w areszcie do jej dnia. Tym sposobem spełniło się ciche marzenie bezdomnego.  Nie wiadomo, czy zagroził spotkanemu mężczyźnie nożem właśnie po to, by trafić do więzienia. Mógł to zrobić z premedytacją lub nie.

Nie zapominajmy, że był chory i jego zachowaniami w dużym stopniu rządziła choroba. Przykre jest tylko to, że jedyne miejsce, w którym mógł znaleźć ciepło i opiekę, okazało się aresztem. Tylko na tyle stać było społeczeństwo?

Tak bardzo nikogo nie obchodził?

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Przejdź na kolejną, by czytać dalej. źródło : rebelcircus.com

Reply