Był na skraju samobójstwa. Kiedy wierny pies przegryzł pętlę, na której miał się powiesić, nie zaplótł nowej, uświadomił sobie, że pragnie żyć!

Od nieszczęścia ocalić może nas wiele rzeczy, splot nieoczekiwanych wydarzeń, przypadkowe spotkanie, fart lub jak ufają niektórzy prawdziwy cud.

Od lat ludzie zadają sobie pytanie, co rządzi naszym światem i kto pisze nasze historie. Koncepcji jest wiele: Bóg, fortuna, ślepy los, przeznaczenie, a może zupełnie nic i jesteśmy zdani tylko na siebie i własne wybory?Jakakolwiek nie padła by odpowiedź, wiemy jedno: nie wszystko jesteśmy w stanie przewidzieć.

Od prawdziwej tragedii dzieli nas czasem tylko krucha nić upleciona z przypadku.

Ludzie próbują na różne sposoby wejrzeć w przyszłość i uchylić rąbka tajemnicy, tego, co ich czeka, co spotka ich na drodze, z czym przyjdzie im się zmagać. Zaglądają w karty, udają się do wróżki. Nikt jednak nie chce słyszeć prawdy, dowiedzieć się o chorobie, czy śmierci, pożądane są tylko dobre wieści, tymczasem życie nie zawsze jest tak różowe. Nie na wszystkie cierpienia które niesie jesteśmy przygotowani. Niektóre po prostu nas przerastają. Przygnieceni do ziemi naszymi problemami, doprowadzeni na skraj wytrzymałości, jesteśmy skłonni do dramatycznych ruchów.

Od nieszczęścia ocalić może nas tylko przypadek, wyciągnięta dłoń przyjaciela, albo łapa wiernego czworonoga. Choć trudno w to uwierzyć, to właśnie pies ocalił życie 25-letniemu Byronowi Taylorowi z Gloucester w Anglii, które mężczyzna chciał sobie odebrać.

23-letni wówczas Byron miał już wszystko naszykowane. Najpierw zaplótł pętlę, na której miał się powiesić, potem napisał list pożegnalny do bliskich. Metodycznie zaplanował każdy kolejny ruch. Nie wziął jednak pod uwagę jednego: że zawiązaną wcześniej pętlę przegryzie pies, a kiedy plan weźmie w łeb zamiast frustracji poczuje ulgę.

Przejdź na następna stronę by poznać szczegóły tej choć smutnej, to inspirującej historii.

nie ułożyło się Byronowi tak, jakby tego oczekiwał. Przeżył bolesne rozstanie z narzeczoną. Nie miał pracy i pieniędzy na jedzenie. Nie mógł opłacić sobie mieszkania, więc w perspektywie czekała go bezdomność i życie na ulicy, lub garnuszku rodziny. Zmagał się z depresją. Był bezsilny wobec problemów, które się nawarstwiły i po prostu go przerosły. W przypływie emocji postanowił odebrać sobie życie. Do swojej decyzji podszedł poważnie i metodycznie. Wszystko dokładnie zaplanował.

Od uplecenia pętli do każdego słowa pożegnalnego listu. Całe jego starania nieoczekiwanie popsuł jednak pies. 23-latek nie zdołał nawet sięgnąć po przygotowaną pętlę, bo w czasie gdy kończył pożegnalny list, „zaopiekował” się nią Geo, jego Welsh Bullmastiff. Spokojny, leniwy i posłuszny zwykle pies nie oddał sznura swojemu panu, gdy ten o to poprosił. Nie zwrócił pętli gdy tak mu zakomenderował, ani gdy Byron próbował mu ją wyszarpnąć.

Tego dnia pierwszy i ostatni raz Geo zawarczał na swojego właściciela. Zabrał linę i tak ją pogryzł, że nic z niej nie zostało.

on zorientował się, że jego plan na jego oczach wziął w łeb. O dziwo jednak odczuł ulgę, a nie zdenerwowanie. Poczuł, że tak naprawdę wcale nie chce ginąć, a odebranie sobie życia było głupim i egoistycznym pomysłem. Mężczyzna był przekonany, że swoje życie zawdzięcza psu. Gdyby nie Geo, nie przemyślałby bowiem jeszcze raz swej pochopnej, emocjonalnej decyzji. Krótko po tym okazało się, że Geo jest poważnie chory. Weterynarz wykonał skan mózgu Geo, który ujawnił agresywny nowotwór.

Bez natychmiastowej operacji pies nie przeżyłby roku. Rozpoczęła się walka o życie Geo, którą dzięki pomocy zupełnie obcych ludzi, Byron wygrał. Kamień, który spadł wtedy z jego serca był większy niż wszystkie jego dotychczasowe problemy. Mężczyzna uświadomił sobie, że jest jeszcze młody i może zawalczyć o samego siebie podobnie, jak był w stanie zrobić to dla Geo. Zawodowo zajął się sportem. Rozwinął swe pasje i zaczął na nich zarabiać, ucząc młodych adeptów tajników boksu. Depresja ucichła, jak krzyk dziecka, które się pocieszy.

Historia Byrona i Geo podzieliła ludzi. Jedni uznali ją za naiwną, nie uwierzyli, że pies, mógł wyczuć zamiary swojego pana. Drudzy zwrócili uwagę na pozytywny aspekt i to, że Byron stanął w końcu na nogi. Tymczasem nauka, jaka płynie z tej opowieści jest prosta: samobójstwo nigdy nie jest rozwiązaniem. To najbardziej samolubny krok, jaki możemy uczynić.

Nie wiemy, co nas czeka i komu będziemy kiedyś potrzebni. Wraz z nami cierpią zaś ci, których moglibyśmy ocalić.

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Przejdź na kolejną, by czytać dalej. źródło : rebelcircus.com

Reply