Charles tak kocha tatuaże, że opracował metodę ich wycinania i przechowywania po śmierci właściciela! Chcielibyście mieć taką pamiątkę po bliskim zmarłym?

„Moje ciało to mój dziennik, a moje tatuaże to moja historia” – Johnny Depp.

Tatuaże już dawno przestały być domeną ludzi z marginesu, a stały się popularnym sposobem na zdobienie ciała, zarówno wśród kobiet, jak i mężczyzn. Ich miłośnicy potrafią pokryć nimi niemal całe ciało, wydajać na to olbrzymie pieniądze i znosząc mnóstwo bólu.

 

Tatuaże ze zwykłych rysunków stały się prawdziwymi dziełami sztuki, których nie powstydziłby się sam Michał Anioł. Ludziom jest więc żal, że się zmarnują po ich śmierci, ponieważ trafią razem z nimi do ziemi lub krematoryjnego pieca.

Problem ten gryzł także 60-letniego emerytowanego księgowego z Cleveland Chalrlesa Hammana, który postanowił założyć organizację non-profit (Krajowe Stowarzyszenie Ochrony Skóry – NAPSA), mającą na celu umożliwienie ludziom zachowania ich tatuażu po śmierci, w celu przekazani go bliskim.

 

Pomysł ten jednym wydał się makabryczny, a innym genialny, a sam Hamm uważa, że w wycinaniu tatuaży i przechowywaniu ich jak dzieł sztuki, nie ma nic złego, a na pewno nie jest to jego zdaniem dziwniejsze, niż stawianie urn z prochami na kominku.

Ile kosztuje taka usługa? Odpowiedź znajdziecie już na drugiej stronie. 

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Przejdź na kolejną, by czytać dalej. źródło : vice.com, deadbees.net

Reply