Chłopak, którego chciało zjeść własne plemię, wraca po 15 latach, by spotkać się z tymi, którzy chcieli go pożreć

Czasami nie trzeba wiele, by podpaść swojej społeczności. 

Jest masa zakątków świata, gdzie wystarczy nieodpowiedni kolor skóry, czy wygląd. Zachodnie społeczności też mają swoje na pieńku. Dla przykładu konserwatywnym ludziom mogą nie podobać się tatuaże i gdy widzą je na ciałach innych, od razu przypominają im etykietki kryminalistów, skreślają. Różnica jest jednak taka, że konserwatyści nie zjadają ludzi, którzy im się nie podobają lub czymś im podpadli, a właśnie taki los czekał sześcioletniego Wawę.

Chłopiec miał pecha urodzić się w plemieniu kanibali w Korowai w Zachodniej Papui. Jego społeczność żyła według własnych zasad, których ściśle przestrzegano. Na przykład za niespodziewaną, nagłą śmierć winiono złe duchy. Demony zawsze jednak posługiwały się kimś żywym i taką „opętaną” osobę klan ścigał, a potem zjadał w ramach kary za odebranie życia członkowi społeczności. 


Wawa miał wyjątkowego pecha. Nie dość, że stracił dwójkę rodziców, którzy zachorowali i zmarli, to winą za ich śmierć kanibale obarczyli właśnie jego. Został przeznaczony na zjedzenie, a od strasznego losu ocalił go odmieniec z Zachodu. 

Był nim przewodnik dla Channel Seven Kornelius Sembiring. Mężczyzna usłyszał o przeznaczonym na stracenie chłopcu i ocalił jego życie, zabierając go do własnego domu na Sumatrze. Wawa Chombonggai stał się członkiem rodziny Korneliusa, żył i wychowywał się w światłym społeczeństwie. Skończył nawet studia na wydziale sportowym. Ciągnęło go jednak do rodziny i po latach postanowił tam wrócić, spróbować przekonać plemię do zmiany nawyków. 

Więcej na następnej stronie.

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Przejdź na kolejną, by czytać dalej.

Reply