Daria rzuciła pracę, by mieszkać w lesie ze 100 chorymi psami. Dała dom tym, których nikt nie chciał

Ponieważ fotograf miała dość intensywne życie zawodowe, nie miała własnego psa. Zaczęła jednak pomagać w opiece nam psami w miejskich schroniskach. Pewnego dnia Daria zobaczyła ogłoszenie o psie, który potrzebuje wizyty u okulisty. Potrzeba było 200 dolarów. Daria i jej mąż postanowili wysłać pieniądze dla psa. Otrzymali jednak odpowiedź, że nie znalazł się nikt, kto był chętny zabrać zwierzę do lekarza. Zrozumieli wtedy, że pieniędzmi nie załatwią sprawy i nie uciszą sumienia.

Zawsze w końcu może znaleźć się ktoś nieuczciwy, kto zechce wykorzystać ich szczodrość. Sami zabrali zwierzę lekarza, a potem piesek pozostał w rodzinie. Sami zabrali zwierzę lekarza, a potem piesek pozostał w rodzinie. Po tym jednym zaczęły pojawiać się kolejne. Ciągnęły do Darii, jakby wiedziały, że znajdą u niej pomoc. Nie bez powodu mówi się, że swój do swego trafi. Bezdomne, chore i porzucone, znajdowały schronienie u fotograf i jej męża.

Ale siódmy pies okazał się prawdziwym wyzwaniem. Miał uraz mózgu, z którego wynikała jego agresywność. Zdarzało się, że ugryzł kobietę lub jej męża. Lekarze mówili jej, by go porzuciła, ale nie chciała zostawić zwierzęcia na pastwę losu. W końcu małżeństwo doszło do wniosku, że pies jest na tyle niebezpieczny, że musi siedzieć w zamkniętym kojcu. Brak podwórka przy domu i odpowiednich warunków sprawił, że podjęli decyzję o przeprowadzce. 

Przejdź na następną stronę po więcej.

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Przejdź na kolejną, by czytać dalej.

Reply