Jego żona potrzebowała przeszczepu nerki, więc założył na barki transparent i poszedł w świat. Wkrótce rozdzwoniły się telefony

Nie ma rzeczy, której nie zrobilibyśmy dla najbliższej osoby.

Prawdziwa miłość to nie kwiatki i misie, ale świadomość, że możemy liczyć na kogoś w każdej sytuacji. Kiedy ktoś nam bliski choruje, czy cierpi, nie możemy spać ani jeść. Nasze myśli wirują wokół tego, jak mu pomóc. Szukamy rozwiązania, łapiąc się każdej możliwej szansy. Jesteśmy wtedy silni za dwoje, pełni energii i zdolni przenosić góry.

Intensywnie zastanawiamy się nad wszelkimi sposobami ratunku, nawet tymi najbardziej radykalnymi. Wtedy nie ma dla nas czegoś takiego jak desperacja, robimy wszystko, by wyszarpnąć choćby kilka dodatkowych, wspólnych lat. Miłość to poświęcenia. Dla kogoś, kogo prawdziwie kochamy, poświęcilibyśmy wszystko. Czymże jest więc poświęcenie swoich zmęczonych nóg i czasu na wędrówkę?

Dla 74-letniego Wayne’a Wintersa z Utah taki gest nie był żadną ofiarą ani przejawem bohaterstwa, tylko szansą na przeżycie dla jego żony. Lekarze oznajmili mężczyźnie, że jego żona z przewlekłą niewydolnością nerek (ostatnie, 5 stadium) jest w ogonie kolejki po nowy organ. Oznaczało to, że na nerkę może czekać nawet 3 lata. Winters doskonale zdawał sobie sprawę, że jego Deanne nie ma tyle czasu. Sam również nie marnował chwil. Wymalował więc czerwoną farbą przejmujący transparent ze swoim numerem telefonu, założył na swe barki i poszedł w drogę.

Czytaj dalej na następnej stronie.

szy pan nie zapomniał też o innych potrzebujących. Napis z tyłu tablicy głosił: „1000 nerek potrzebnych w Idaho i Utah. Potrzebne wszystkie grupy krwi” – i podał numer telefonu. Z takimi hasłami przemierzył dziesiątki mil, wędrując poboczami ruchliwych autostrad. Zwrócił uwagę wielu przejeżdżających, kto w końcu nie zerknąłby w stronę samotnego, eleganckiego staruszka z wielkim, czerwonym napisem na piersi.

Już po kilku tygodniach pieszej wędrówki rozdzwonił się telefon 74-latka. Jego akacja trafiła do Internetu. Ludzie o wielkich sercach dzwonili dzień i noc, chętni ofiarować kawałek siebie obcej kobiecie. Wayne odebrał około 800 telefonów. Był przejęty i skonsternowany tak wielką dobrocią i wrażliwością.

zdążył jednak nawet rozważyć którejś z telefonicznych „ofert”. W międzyczasie jeszcze raz zadzwonił telefon. Tym razem był to lekarz z informacją, że znaleziono idealną nerkę dla Deanne. Organ pochodził od zmarłego dawcy. – Z początku byliśmy tym wszystkim przytłoczeni. Potem pomyślałem, że jeśli Bóg tak chciał, to znaczy, że daje nam jeszcze jedną szansę na odzyskanie wspólnego życia – mówi Wayne.

Co najwspanialsze, akcja „ratunkowa”, którą podjął 74-latek, nie była tylko epizodem w jego życiu. Przez te kilka tygodni stała się jego sensem i wspaniałą misją, której mężczyzna nie chce jeszcze kończyć. Wayne nie zapomniał o „drugiej stronie plakatu”. Fakt, że żona znalazła dawcę nie przesłonił mu nieszczęścia 1000 innych ludzi, którzy wciąż na nią czekają. Staruszek chce kontynuować swoje spacery. – Pomyśl, czy nie byłoby pięknie zapoczątkować prawdziwą rewolucję? – marzy Winters.

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Przejdź na kolejną, by czytać dalej. źródło : iflmylife.com, americangrit.com, huffingtonpost.com, lifedaily.com

Reply