Po śmierci syna postanowił odwiedzać szpitale i dawać nadzieje tym dzieciom, które walczą z chorobami. Wszystko by upamiętnić ukochanego chłopca
Jeremy był szczęśliwym ojcem trzech synów, miał dobrą pracę na Wall Street. Wszystko układało się wspaniale, dopóki nie przyszła wiadomość o chorobie syna. Zachary zachorował na raka, który zaatakował jego kości, trzeba było amputować mu obie nogi. Potrzebna była operacja płuc i leczenie, niestety nie przyniosło ono spodziewanych skutków i chłopak odszedł w wieku 17 lat.
Jego ojciec stwierdził, że wtedy rozpadł mu się świat. Ale wiedział, że musi się podnieść i robić wszystko by się nie załamać. Zrozumiał też, że całe życie robił to, co chcieli inni, a nie on sam. Zawsze chciał założyć zespół, ale przekonywano go, że pieniądze są ważniejsze od realizacji marzeń. Po śmierci ukochanego syna postanowił zmienić swoje życie. Zaczął grać i poznał ludzi, którzy jeżdżą od szpitala do szpitala i dają koncerty dla pacjentów.