Historia „najsmutniejszego psa na świecie” pokazuje, że zwierzęta mają uczucia i nie wolno myśleć o nich, jak o zabawkach

Schroniska są pełne zwierząt, które chciałyby mieć swojego człowieka, swój kąt i rękę, która je pogłaszcze.

Nie ma chyba miejsca na ziemi, gdzie nie błąkałyby się porzucone i samotne zwierzęta. Trafiają na ulice, bo właściciele potraktowali je jak zabawkę, która, gdy się znudzi, musi znaleźć inne miejsce do życia. Takie zwierzęta mając swoje instynkty także rozmnażają się i powstają kolejne pokolenia bezdomnych zwierząt.

 

Schroniska zajmują się wyłapywaniem bezdomnych zwierząt. W wielu państwach jest tak, że gdy nie znajdzie się dom dla takich zwierzaków, to po jakimś czasie są usypiane. Ich pełne smutku i głodu życie jest kończone, bo nikt ich nie chciał. Psy urodzone na dziko czy porzucone nie tak łatwo przyzwyczajają się do człowieka, czasem ze strachu, czasem, by bo po prostu nie potrafią inaczej zachowują się źle.

 

Takie psy mają najmniejsze szanse. Jeśli istnieje ryzyko, że mogą zagrażać człowiekowi są poddawane resocjalizacji, gdy ta nie pomoże, niestety są skazywane na śmierć. A psy, które od początku musiały walczyć, by przeżyć i zaznały wielu krzywd od człowieka, nie są chętne do współpracy.

Tak właśnie było z Laną, która określona „najsmutniejszym psem świata”. Jej historia jest poruszająca.

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Przejdź na kolejną, by czytać dalej. źródło : nolocreo.com

Reply