Miał duszę artysty, ale poszedł do wojska i ołówek zamienił na karabin. Dziś robi coś niezwykłego: maluje portrety zaginionych żołnierzy

Nie zawsze życie układa nam się tak, jakbyśmy chcieli.

Wiele zależy od przypadku, splotu wydarzeń, fortuny, która potoczyła się tak, lub inaczej, oczekiwań naszych bliskich. Na świat przychodzimy z pewnym potencjałem. Każdy z nas ma jakiś talent. Niektórzy odkrywają go jeszcze w dzieciństwie, inni swojego prawdziwego powołania poszukują latami. Znajdują zaś czasem dopiero u schyłku życia.

 

Znaleźć właściwą ścieżkę jest trudno. Spory kłopot mają z tym zwłaszcza mężczyźni. Niektórzy z nich rodzą się artystami. Mają wrażliwe serca i piękne ideały, a ołówki, czy pędzle tańczą w ich dłoniach jak zaczarowane. Cóż jednak z tego, skoro potrzebuje ich ojczyzna? Kiedy wojsko wzywa, nie liczy się żadna pasja, wybierają więc mundur, a własne życie zostawiają za sobą.

 

Nie wszyscy wracają z misji. Michelowi Reaganowi z Edmond (Waszyngton) się udało. Mężczyzna wrócił cało w Wietnamu, gdzie wyjechał w 1968 r. W trakcie walk przeżył jednak coś, co wywróciło do góry nogami jego życie i zmieniło sposób myślenia. Złożył też pewną obietnicę, którą wypełnia od 14 lat, malując portrety żołnierzy zmarłych na misji lub zaginionych w akcji.

Więcej o jego losach przeczytasz na następnej stronie.

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Przejdź na kolejną, by czytać dalej. źródło : littlethings.com, today.com, dailyherald.com, npr.org

Reply