Choć wygląda jak maszyna szalonego naukowca, ratuje ludzkie życie. Paul spędził w tym urządzeniu 65 lat i wcale nie żałuje

Medycyna nigdy nie przestanie nas zadziwiać.

Co już to słyszymy o kolejnych odkryciach medycznych. Na rynek wprowadzane są nowe leki, a innowacyjne metody leczenia, dają szansę na wyzdrowienie nawet najciężej chorym pacjentom. Nowinki pojawiają się również w obszarze technologii, który dawniej był głównym poligonem odkryć medycznych. Postęp techniczny zdominował opiekę zdrowotną początków XX w.

Ówczesne metody leczenia i stosowane urządzenia były nieśmiałymi prekursorami elektroniki, którą dziś znajdziemy w szpitalach. Jedne z nich przetrwały próbę czasu, inne wyglądają jak futurystyczne wynalazki, albo (jak w tytule) maszyny szalonych naukowców. Przykładem są żelazne płuca – popularny i w latach 50. powszechnie stosowany wynalazek sprzed lat.

Maszyny używano do walki z polio, która w połowie wieku szalała zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Europie. Przez lata te prymitywne respiratory, pomagały oddychać niezdolnym do tego pacjentom. Uratowały dziesiątki ludzi, wraz z pojawieniem się nowego sprzętu odeszły jednak „do lamusa”.  Na świecie pozostała tylko 10 chorych, która nie chciała się pożegnać ze swymi „starymi przyjaciółmi”. Wśród nich znalazł się 70-letni Paul Alexander z Dallas w Teksasie, który we wnętrzu tej przedziwnej kabiny żyje od 65 lat!

Poznajcie go bliżej. Czytajcie dalej na następnych stronach.

lazne płuco służyło przede wszystkim leczeniu dzieci. Ludzi, którzy stosowali je w dorosłym życiu, było naprawdę niewiele. Jednym z takich pacjentów jest Paul Alexander. Mężczyzna tkwi w swojej „tubie” od 1952 r. Spędził w niej w sumie 65 wiosen. 70-latek zachorował, gdy miał 5 lat. Polio niemal całkowicie zniszczyło jego płuca i skazało na oddychanie przez te żelazne. Na domiar złego Paul jest również sparaliżowany od szyi w dół.

Mężczyzna nie miał łatwego startu w życiu, mimo chorób udało mu się jednak wiele zdziałać. Skończył prawo na Uniwersytecie w Teksasie, a w trakcie studiów przyciągnął do siebie mnóstwo ludzi, ciekawych, po co mu ta dziwna maszyna. – Miałem tysiąc przyjaciół, każdy chciał się dowiedzieć, co to za głowa wystająca z maszyny – żartuje Paul. Choć teoretycznie urządzenie nie nadawało się do długiego stosowania, Teksańczykowi służyło bez zarzutu.

ro w 2015 r. i wtedy pojawiły się prawdziwe problemy. Urządzenie przestano bowiem produkować w latach 60. części do niego są trudno dostępne i obrzydliwie drogie. Zrozpaczony Paul nie chciał się jednak przerzucić na respirator. Wystosował więc apel do internautów, by ci pomogli mu naprawić jego cacko. Post zaczęto udostępniać. Wiadomość poszła w świat i wkrótce znalazł się mechanik.

Brady Richards zlitował się nad Paulem i podjął naprawy maszyny. Gdy urządzenie pojawiło się w jego warsztacie jeden z jego pracowników spytał szefa, po co mu taki wielki grill. Paul był szczęśliwy, że płuca udało się naprawić. – To cud, że Brady się tym zajął – powiedział. Mężczyzna jest przekonany, że żelazne płuco odciąża go znacznie lepiej niż zwykły respirator.

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Przejdź na kolejną, by czytać dalej. źródło : emgn.com, rarehistoricalphotos.com, viralthread.com

Reply