Mnich nie zakończył medytacji, nawet kiedy biegły na niego dzikie słonie. Chciał osiągnąć spokój

Gdy następnego dnia do obozu 35-latka przybyły służby leśne wraz z przedstawicielami miejscowych władz, mnicha tam nie było. Zastali za to krajobraz jak po bitwie. Ciało Phry znaleziono 15 metrów od resztek namiotu, zmasakrowane i połamane na kawałki. Okazało się, że przez obóz przebiegło wielkie stado słoni, które wcześniej próbowali odganiać leśnicy. Zwierząt mogło być nawet 200!

Gdyby tylko mnich choć trochę się usunął, dziś pewnie by żył, ale nie chciał słuchać mądrzejszych od siebie, zaślepiony swoim celem i poszukiwaniem duchowej odnowy. Ciało mężczyzny zabrano do miejscowego szpitala. Okazało się, że kiedy go znaleziono, był martwy co najmniej od sześciu godzin. 

Źródła: mirror.co.uk, bangkokpost


Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Przejdź na kolejną, by czytać dalej.

Reply