„Moje życie jest warte przeżycia” – powiedział Frank Stephens, zamykając usta radykalnym zwolennikom aborcji. Wystąpienie mężczyzny daje do myślenia

„Wszyscy, którzy popierają aborcję, zdążyli się już urodzić” – Ronald Reagan.

Aborcja jest chyba jednym z najtrudniejszych tematów, które podejmują światowe rządy i społeczeństwa. Dyskusja na jej temat jest w przestrzeni publicznej niezwykle zajadła. Nie ma tutaj miejsca na głosy rozsądku, bo stawka jest zbyt wysoka: to ludzkie życie. Choć w innych sprawach, nawet trudnych ludzie potrafią się dogadać, w tej jednej nie ma miejsca na kompromisy.

 

Aborcja dzieli świat na pół, mniej więcej po równo. Jej zwolennicy, zwykle wychodzą z założenia, że kobieta ma prawo decydowania o swoim ciele i tego prawa nie może jej zabrać żadne państwo (nawet mocarstwo takie jak USA). Przeciwnicy oponują, bo są zdania, że życie pochodzi od Boga i żaden człowiek nie powinien nim rządzić według swego widzimisię. Uznają aborcję za zabójstwo, na które nie może być przyzwolenia.

 

Obie strony konfliktu mają tak odmienne zdania, że trudno tutaj o jakiekolwiek punkty wspólne i racjonalne argumenty. Dlatego właśnie debata o aborcji przypomina coraz częściej zajadłą pyskówkę. Pośród fali bluzgów i argumentów ad personam niczym światełko w tunelu pojawiło się jedno wystąpienie. Poruszająca mowa Franka Stephensa, znanego amerykańskiego aktora z zespołem Downa dała do myślenia nawet zagorzałym zwolennikom radykalnej aborcji. Co takiego wyrzekł ten mężczyzna, że po jego słowach świat na chwilę zamilkł bez tchu?

Czytajcie na następnej stronie.

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Przejdź na kolejną, by czytać dalej. źródło : breitbart.com, socialistworker.org, youtube.com

Reply