Mówili mu, że nikt go nie pokocha, a jego ciało to więzienie bez wyjścia. Dzięki kilku prawdom odnalazł prawdziwą miłość, której pragnie każdy z nas

Wszyscy pragniemy miłości i akceptacji, niezależnie od tego, czy nasze ciało jest w pełni sprawne, czy też nie.

Różne choroby, schorzenia i deformacje nie odbierają ludziom marzeń, sprawiają jednak, że jest im znacznie trudniej je spełniać. Odbierają chorym siły i wszelką chęć do życia. Sprawiają, że człowiek traci coś najważniejszego – nadzieję na to, że „jutro będzie lepiej”.  Życie bez wiary w lepsze jutro jest zaś trudne i rzadko kiedy udane.

Nawet ateiści mają swe przekonania, których są gotowi zaciekle bronić. Są „święcie przekonani”, że Boga nie ma. Wierzą w pustkę, w koniec świat, w to, że warto się uczyć i osiągać kolejne cele, bo mamy tylko to, co osiągniemy tu i teraz. To wiara silna jak każda inna, z tym że niereligijna. Ten przykład pokazuje, że trzeba mieć nadzieję i pokładać ją w tym, co niesie jutro. Co jednak dzieje się z człowiekiem, który przez chorobę, tę wiarę stracił?

Przykład 38-letniego Seana Stephensona z Chicago pokazuje, że niezależnie od tego, z jaką chorobą się rodzimy i jak ciężki jest nasz stan, nie powinniśmy zamykać się na miłość i innych ludzi. Swoją żonę Sean poznał w 2009 r., trzy lata później wzięli ślub. Od tego czas niezliczoną ilość razy wyznawał jej miłość i czuł się prawdziwie kochany. Jak mówi mężczyzna, który jako terapeuta i mówca motywacyjny zawodowo pomaga innym, nigdy nie spotkałby miłości, gdyby nie zmienił w swym życiu trzech rzeczy, które mocno mu zawadzały i stawały na drodze do szczęścia. Trzy lekcje, których udziela przydadzą się nie tylko niepełnosprawnym, bo nie tylko ludzie chorzy są życiowo ograniczeni.

Sean urodził się z tzw. wrodzoną łamliwością kości. Lekarze nie dawali mu szans na przeżycie doby. Przeżył już 38 lat. W tym czasie doznał co prawda kilkuset złamań, wypadły mu wszystkie zęby, a w jego kręgosłupie były metalowe pręt, oszukał jednak swe „przeznaczenie” i jest najlepszym przykładem na to, że pierwsza z jego lekcji ma wielki sens. Brzmi ona następująco:  Nie wierz w negatywne prognozy, które Cię dołują.

– Kiedy się urodziłem, lekarze powiedzieli rodzicom, że będę martwy w ciągu doby. 35 lat później wszyscy oni nie żyją, a ja jestem jedynym, który pozostał – mówi Sean. Jak uczy, negatywnym osądom i przewidywaniom nie można wierzyć. Nie możemy się dołować i przywiązywać wagi jedynie do krytyki. Ona jest dobra tylko wtedy, gdy wnosi jakąś wartość do naszego życia. Wszystkie opinie, przewidywania i prognozy możemy włożyć między bajki.

Przejdź na następną stronę i dowiedz się, dlaczego.

tościowe są jedynie te, dzięki którym czujemy się lepsi z samym sobą, które nas uskrzydlają, dopingują do działania, dzięki którym czujemy się silni i zdolni do tego, by coś zmienić. – Nie twierdzę, że dzięki temu, co w życiu przeszedłem wiem, co przeżywasz. Nie mam o tym zielonego pojęcia. Nie dorastałem w Twojej rodzinie. Nie żyłem Twoim życiem. Jedyne, w czym mogę być dobrym, to bycie sobą, a nawet tego nie osiągnąłbym, gdybym nie wybierał z masy rzeczy, które słyszę, tych, które wniosą coś do mego życia – mówi Stephenson.

Wierz tylko w to, co Cię uskrzydla. Pesymizm zabija ducha. Pesymiści więdną i umierają, idą przez świat jak  zombie, to szara masa która zmierza donikąd, po ciemku i bez celu – dodaje. Patrząc na jego życie, trudno nie przyznać mu racji. Wiele w życiu zdobył dzięki swojej sile. Przez chorobę, miał wszelkie predyspozycje ku temu, by zostać osobą zgorzkniałą, której wszyscy współczują. Nie poszedł jednak tą drogą, bo: współczucie to najtwardszy narkotyk, który bierze świat. 

ong>Nie jesteś swoją chorobą, swoim wyglądem, swoim stanem 

Człowieka nie definiuje ani niepełnosprawność, żadne schorzenie, żadna wada i żaden stan. – Ludzie patrzą na mnie i pierwsze, co czuja, to takie zwykłe, ludzkie współczucie. Tracą czas. Tracimy czas na współczucie innym i samym sobie. współczucie to narkotyk, którego nadużywa świat –  twierdzi mężczyzna. Najgorsze, co możemy zrobić, to zamknąć się w sobie, we współczuciu, uznać, że czegoś nie umiemy i nie potrafimy.

Ludzie godzą się na bycie niepełnosprawnymi, a cały świat temu przyklaskuje. To z człowieka musi wychodzić chęć do zmian. Najgorsze, czego może sobie odmówić, to adaptacja. – To nie ciało, ale głowa jest więzieniem. Prawdziwe więzienie nie ma krat, ani strażników. Jest w naszej głowie. Ma je każdy – mówi Sean. Jak dodaje, w więzieniu nie znajdziemy szczęścia i wolności, dopiero, gdy pozbędziemy się krat i własnych ograniczeń, przyciągniemy do siebie szczęście.

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Przejdź na kolejną, by czytać dalej. źródło : mirror.co.uk, littlethings.com

Reply