Myślał, że jego dziewczyna nie żyje, kiedy prawda wyszła na jaw było już za późno

Niech ta historia będzie ostrzeżeniem dla wszystkich, którym kiedykolwiek przyjdzie do głowy w okrutny sposób nabrać najbliższą osobę. Nie róbcie tego, bo może się to źle skończyć.

Właśnie taki, smutny i tragiczny finał miała historia internetowego żartu, którego ofiarą padł Tysen Benz, 11-latek z Marquette w stanie Michigan. 13-letnia dziewczyna chłopca, wraz z przyjaciółmi zamieściła w mediach społecznościowych wiadomość o swojej śmierci. Miała popełnić samobójstwo.

Kiedy na jej facebookowym profilu zapłonęły znicze, a „żartownisie” zaczęli składać kondolencje, Tysen się załamał. Pół godziny po odczytaniu przykrych wiadomości, jego matka weszła do pokoju chłopaka, gdzie dokonała makabrycznego odkrycia.

Dalsza część tej historii jest smutna, ale i pouczająca. Czytaj dalej na kolejnej stronie. 

n poszedł w ślady swojej dziewczyny. Popełnił samobójstwo. Chłopca próbowano ratować, próby te dały jednak tylko chwilowy efekt. 11-latek umarł w szpitalu w Ann Arbor, trzy dni po powieszeniu, na skutek odniesionych obrażeń. Nigdy nie dowiedział się, że jego ukochana żyje, a on sam padł ofiarą okrutnego żartu. Jak powiedziała mediom Katrina Goss, matka nastolatka, wyłączną winę za samobójstwo jej syna ponosi jego 13-letnia dziewczyna. Niedoszłej samobójczyni w opinii Goss, nigdy nie zależało na Tysenie.

Był on obiektem jej drwin, trzymamy na smyczy, niczym pies. Chłopczyk był w niej jednak zakochany na zabój. Dlatego właśnie, pod wpływem tragicznej wieści o śmierci dziewczyny, nie wytrzymał i postanowił z sobą skończyć. O samobójstwie dziewczyny, której danych policja nie chce zdradzać, Tysen dowiedział się, przeglądając internet na komórce, którą kupił w tajemnicy przed matką.

=”font-weight: 400;”>Gdy już dziewczynie i jej bandzie udało się przekonać go o jej śmierci, podjął ostateczną decyzję i nie wahając się, sięgnął po sznur. Wcześniej jeszcze pożegnał się z przyjaciółmi na jednym z portali społecznościowych. Poinformował ich o samobójczych planach, o tym, że jego życie bez ukochanej nie ma sensu. Ci jednak nie powiadomili nikogo dorosłego o desperackiej decyzji chłopca. Nie wyciągnęli do niego pomocnej dłoni. Nie powiedzieli, że padł ofiarą pranku, a jego dziewczyna żyje i ma się dobrze. 

Nie zrobili nic, by go uratować. Młodzież jest teraz oskarżona o wykorzystanie usług telekomunikacyjnych do popełnienia przestępstwa. To był chory, pokręcony żart – komentuje sprawę zrozpaczona matka nastolatka. Według Goss, zarówno dziewczyna Tysena, jak i pozostali „żartownisie” chodzili z chłopcem do tej samej szkoły. Szkoły, która w opinii matki, również nie zrobiła nic, by zapobiec tej strasznej tragedii.

A jakie jest wasze zdanie w tej sprawie? Czy nauczyciele mogli w jakikolwiek sposób zapobiec okrutnym konsekwencjom głupiego żartu? A może odpowiedzialność spada tutaj jednak na rodziców, którzy nie zauważyli dziwnego zachowania swoich dzieci?

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Przejdź na kolejną, by czytać dalej.

Reply