„Nie wychowuję księżniczek, Ty też nie powinieneś” – mówi ojciec pięciu córek. Jego rady są nietypowe, a podejście do ojcostwa mistrzowskie!
Tatusiowie szaleją za swoimi pociechami.
Gdy w rodzinie przychodzi na świat dziewczynka, zwykle najszczęśliwszy jest tatuś. Określenia oczko w głowie i córeczka tatusia nie biorą się znikąd. Mężczyźni wprost szaleją za swoimi małymi księżniczkami. Po ich przyjściu na świat nie widzą poza nimi świata. Dbają o nie, troszczą się jak o najcenniejszy skarb, chronią, a gdy maluszki dorastają i przyprowadzają do domu kawalerów, biada tym, którym źle z oczu patrzy.
Tak przynajmniej ojcowie tłumaczą fakt, że żaden z chłopaków tak naprawdę im się nie podoba i wszyscy kręcący się wokół ich córek mają jakieś wady, albo złe zamiary.
Bardzo rzadko zdarza się ojciec, który nie myśli w ten sposób, a swoją latorośl traktuje nie jak małą księżniczkę, ale dorosłą, pewną siebie i odpowiedzialną kobietę, zdolną do podejmowania samodzielnych decyzji. Tacy tatusiowie są na wagę złota, a inni mężczyźni mogą brać z nich przykład tego, jak okazać swoim córkom szacunek i zaufanie.
Jeffrey Warren Welch, pisarz, a prywatnie ojciec pięciu córek z Tenessee, mówi o sobie „ojciec feminista”. To feminista w dobrym znaczeniu tego słowa, nie walczy o drobnostki, nie kreuje podwójnych standardów. Swoją postawą pokazuje jak powinno się traktować kobiety. Dla chłopców, którzy chcą się spotykać z jego córkami ma kilka prostych rad.