Mikołaj odwiedził terminalnie chorego chłopca. Ta wizyta na długo pozostanie w jego pamięci

Święty z brodą przychodzi do dzieci 6 grudnia.

Tradycyjnie wchodzi przez komin albo przez balkon, zostawia prezenty, kiedy malce śpią i odjeżdża saniami zaprzężonymi w renifery. Wymarzone podarki dostają tylko grzeczne dzieci, urwisy pod poduszką, albo w skarpecie znajdują rózgi. Tak postępuje tylko ten prawdziwy Mikołaj. Święty ma bowiem spore grono pomocników, którzy spotykają się z dziećmi osobiście.

Są praktyczni, nie przychodzą pod osłoną nocy i nie kryją się przed oczami maluchów, którzy ich wypatrują. Można ich spotkać w każdym centrum handlowym, szkole, czy przedszkolu. Choć współcześni Mikołajowie nie muszą być ani zwinni, ani sprytni, ich praca wcale nie jest taka prosta. Trudności na ich drodze pojawiają się, zwłaszcza gdy napotykają na niej dzieci z marzeniami, których nie potrafią spełnić.

Jeff Bodily za Mikołaja przebiera się od 35 lat. Na drodze zawodowej spotkał więc wielu malców o marzeniach bardzo prostych i chwytających za serce. Poznał maluchy, które pragnęły, by ich tatusie wyszli z więzienia. Zetknął się z dziećmi marzącymi o jakimś małym smakołyku, nigdy jednak nie miał okazji przyjść do dziecka, które nie powiedziało nic, bo było zbyt słabe, by otworzyć oczy.

Czytaj dalej na następnej stronie.

z 2-letnim Milesem Agnewem było najtrudniejszym doświadczeniem w jego życiu. Mikołaj musiał mocno zaciskać oczy, by się nie popłakać. Maluch, którego odwiedził był terminalnie chory. Miles urodził się z małogłowiem, spastycznym porażeniem czterokończynowym, epilepsją i wadami rozwojowymi mózgu. Jego matka odrzuciła go po urodzeniu. Gdy miał 3 miesiące został adoptowany przez Michelle Agnew.

Od tego czasu stan chłopca tylko się pogarszał. Coraz częstsze były drgawki, malec zaczął mieć problemy ze wzrokiem i słuchem. Lekarze ostrzegli jego mamę, że tegoroczne święta mogą być jego ostatnimi. Michelle skontaktowała się więc z Secret Sleigh Project, fundacją, która wysyła lokalnych Mikołajów do ciężko chorych dzieci, które są praktycznie u schyłku życia.

c był bardzo słaby, spał i otwierał oczy tylko na kilka sekund. Gdy Mikołaj Jeff wziął go na ręce, poczuł się, jakby trzymał lalkę. Chłopiec ważył tyle, co nic. – Byłem wstrząśnięty, widząc go w takim stanie. Chciałem, tylko by wiedział, że przyszedłem, by zachował wspomnienia, chociaż jeszcze rok – wyznaje Bodily. Mama chłopca jest spokojna, że choć malec nie reagował, dobrze wiedział, kto przyszedł. – Jestem pewna, że gdyby Miles mógł, pokazałby jak jest podekscytowany wizytą Świętego – stwierdza Michelle.

Każdego roku, kiedy widzi Mikołaja, jest pełen radości. Prawdopodobnie niewiele rozumie z Bożego Narodzenia, bo miał tylko roczek, kiedy świętowaliśmy po raz pierwszy, a swoje drugie święta spędził w szpitalu, ale kocha światełka, dzwonki i szelest pakowego papieru – mówi kobieta.

Jak dodaje, byłaby okrutną matką, gdyby mu to odebrała, tylko dlatego, że nie może okazać swej radości. Choćby ostatnie i choćby w szpitalu, postanowiła zapewnić mu spotkanie ze Świętym.

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Przejdź na kolejną, by czytać dalej. źródło : dailymail.co.uk, insideedition.com, youtube.com

Reply