Para całuje się po zabiciu majestatycznego lwa. Twierdzą, że są „namiętnymi ekologami”
Eduardo Goncalves, jeden z organizatorów kampanii przeciwko polowaniom w puszce mówi z żalem:
Nie ma nic romantycznego w zabijaniu niewinnego zwierzęcia. Wygląda na to, że ten lew był oswojonym zwierzęciem zabitym w zamknięciu. Hodowano go tylko po to, żeby ktoś próżny mógł go zabić i zrobić sobie selfie z ciałem.
Zdaniem obrońcy praw zwierząt, para często określana przymiotnikiem chora i niegodziwa nie powinna chwalić się swymi wyczynami. – Powinni się wstydzić, a nie popisywać się i chwalić – mówi.
Dla zabawy łowcy trofeów strzelają do hipopotamów, lampartów, zebr, niedźwiedzi, a nawet naczelnych, takich jak pawiany. To obrzydliwe, że prawo pozwala tym ludziom wjeżdżać do kraju z makabrycznymi pamiątkami po rzezi, jaką sobie urządzją – oburza się Goncalves.
Części ciała zwierząt zagrożonych wyginięciem nie mogą być przedmiotem handlu, importu ani eksportu pod ścisłą kontrolą międzynarodową. Ale zabójstwa dokonywane przez łowców trofeów są zwolnione z tej zasady na mocy Konwencji o międzynarodowym handlu zagrożonymi gatunkami. Z tego kruczka prawnego korzystają wszyscy głodni krwi myśliwi. Dla Carterów takie „łowy” to nie pierwszyzna. Tutaj pozują z innymi zwierzętami, które ustrzelili w podobny sposób.