Pies umierał na ulicy. Jedni go kopali, inni omijali, nawet robactwo uznało go za martwego

Znieczulica – powtarzamy to słowo jak mantrę w różnych przypadkach. 

Coraz więcej historii można by nim „otagować”. Coraz bliższa jest ona ludziom. Wokół nas jest coraz więcej cierpienia i bólu. Znosimy je coraz gorzej, nie potrafiąc pomóc, w efekcie stajemy się obojętni. Każdy z nas żyje w swoim małym świecie, w którym rzadko zdarza mu się osobiście stykać z bólem obcych ludzi. Jak byśmy zareagowali, gdybyśmy mieli wpływ na cierpienia innych stworzeń?

Łatwo jest określać innych słowem znieczulica, siedząc przed komputerem. Co jednak zrobilibyśmy, gdyby to od nas zależało życie innego stworzenia? Podjęlibyśmy próbę walki o nie? A może jednak przeszli obok? Życie pokazuje, że czasami bardzo łatwo jest spisać na straty inne stworzenie. Niekiedy nawet ludzie, którzy zwykle pomagają, są przekonani, że tym jednym razem jest to bezcelowe.

Tak było w przypadku Olivera, szczeniaka, który leżał na ulicy, czekając już tylko na śmierć. Był w tak złym stanie, że nie otwierał już oczu. Sam nie walczył o życie i nikt nie walczył o niego. Był wycieńczony chorobą, wyniszczony, wychudzony. Obsiadło go robactwo, jakby był już martwy.

Większość ludzi go omijała, uznając za nieżywego. Ktoś inny kopnął. Leżał tak bardzo długo. W końcu ktoś zadzwonił do ośrodka Animal Aid Unlimited i zlecił jego pracownikom sprzątnięcie ciała z drogi. Nawet ratownicy byli przekonani, że ekstremalnie wychudzone szczenię nie żyje. Pies był chłodny. Latała nad nim chmara much. Inne chodziły po jego ciele. Nie reagował. Jakież było ich zdziwienie, gdy odkryli, że serce zwierzęcia jeszcze się nie poddało i wciąż bije!

Więcej informacji znajdziesz na drugiej stronie.

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Przejdź na kolejną, by czytać dalej.

Reply