Pies „ze łzami w oczach” przewędrował 200 km. Chciał odnaleźć właścicieli, którzy go porzucili

Choć zwierzęta są bardzo mądre, czasami trudno jest im zrozumieć ludzi.

Nasz język często pozostaje dla nich zagadką, a jeszcze trudniej jest im zrozumieć nasze zachowanie. Nawet dla zwierzęcia jest w końcu jasne, że z byle powodu nie porzuca się bliskich. Nie oddaje się członków rodziny i nie pozbywa się ich, tylko dlatego, że ich obecność bywa uciążliwa. Skoro nie robimy tak z ludźmi, to czemu robimy tak ze zwierzętami?

Tego nie da się wytłumaczyć i nic dziwnego, że trudno to zrozumieć zwierzęciu, które kochane i uwielbiane z dnia na dzień zaczyna zawadzać. Historia Maru, bulmastiffki z rosyjskiej hodowli jest poruszająca, tym bardziej że od tego pięknego, spokojnego psa wprost bije smutek i zwątpienie.

Maru miała cztery miesiące, kiedy została kupiona przez parę z Krasnojarska i przez 6 miesięcy żyła życiem każdego szczęśliwego szczeniaka. Ganiała za piłką, chodziła na spacery, gryzła kapcie swoich właścicieli. Po tym czasie jednak jej rodzina doszła do wniosku, że jednak nie mogą pozwolić sobie na psa i tłumacząc się alergią na sierść, postanowiła ją oddać.

Skontaktowali się z Allą Morozovą, właścicielką hodowli, w której Maru przyszła na świat i poprosili ją, by przyjęła psiaka z powrotem do siebie.

Umówiłam się z nimi, że Maru wraz z opiekunem pojedzie pociągiem z powrotem do Nowosybirska. W ten sposób miała wrócić do mojej hodowli – relacjonuje Alla. 

Jak wyjaśniła przed sprzedaniem małej Maru podpisała z jej nowymi właścicielami umowę, która nakazała im kontakt, w razie, gdyby z jakiegoś powodu nie chcieli się nią już dłużej opiekować. Psiak miał jednak inne plany. Maru nie chciała porzucać swojej rodziny, przy pierwszej lepszej okazji uciekła z pociągu.

Przejdź dalej po więcej.

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Przejdź na kolejną, by czytać dalej.

Reply