Nie chcieli, by bezdomny spał przed ich budynkiem, ale zamiast mu pomóc zamontowali kolczasty łańcuch! Na szczęście znaleźli się też ludzie z sercem

Wiele osób traci dorobki życia, domy  i bezpieczne miejsce do życia, bo podjęło w życiu złe decyzje, nie znaczy to, że są gorsi od innych.

Bezdomni często wszystko, co mają mieszczą w plecaku, czy kilku torbach. Szukają miejsca, by przetrwać noc. Gdy pada, jest zimno, każdy zakryty zakamarek, gdzie można rozłożyć posłanie, jest na wagę złota. Chowają się po bramach, czasem w kanałach, by ogrzać się i przetrwać do rana. Jednak często nie są mile widziani w miejscach, w których mogą się schować.

Niestety okazuje się, że znieczulica i bark empatii dosięga tych ludzi ze strony osób, którym lepiej się powiodło w życiu. Ludzie nie lubią bezdomnych, bo są brudni, nie raz brzydko pachną, często mają problemy z używkami, proszą o drobne, o papierosa. Wiele osób, zamiast choć przez chwile pomyśleć, jak pomóc woli, by ktoś inny tym się zajął, by problem po prostu zniknął. Jednak należy pamiętać przede wszystkim, że to są także ludzie, tacy jak my.

 

Doskonale o tym wiedziała Lara Seamer, która często mijała bezdomnego Roba, który czas spędzał we wnęce przed budynkiem Queens House w Nowym Jorku. Jak podkreśla Sara, starała się, by Rob dostał miejsce w schronisku, ale biurokracja wszystko utrudniała. Chłopak jest opóźniony, nie mógł sobie poradzić z innymi mieszkańcami w poprzednim schronisku, z którego uciekł. Lara podkreśla, że chłopak zawsze był uśmiechnięty, pozdrawiał ludzi, nie zaczepiał o jedzenie, ale kiedy ktoś dawał mu jedzenie, z radością i dziękowaniem je przyjmował. 

Rob zawsze był trzeźwy, na tyle, na ile mógł był czysty. Miły i uprzejmy, więc kiedy na miejscu, gdzie spał pojawiły się grube kolczaste łańcuchy, Lara zaniemówiła. Chciała dowiedzieć się, co stało się z Robem. Dlaczego tak go potraktowano. Lara stwierdziła, że tak tego nie zostawi i zaczęła akcję, która odmieniła życie chłopaka.

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Przejdź na kolejną, by czytać dalej.

Reply