Robiąc to zdjęcie przesunął granice fotografii o krok za daleko. Czy wstrząsający kadr był ważniejszy od ludzkiego życia?

Fotografia to rodzaj sztuki, która przedstawia i ilustruje zarówno to, co w otaczającym nas świecie najpiękniejsze, jak i to co, okrutne, złe i szkaradne.

W obiektywie aparatu, jak w lustrze odbija się nasz świat. Na ten obraz patrzymy jednak zawsze przez jakiś pryzmat. Czasem jest to filtr tego co piękne i dobre, czasem tego co brzydkie i złe, zawsze jest to przez pryzmat tego, co ma w sobie sam fotograf. Zdjęcia, które robi mówią wiele nie tylko o naszej rzeczywistości, ale i o ich autorze.

Zwłaszcza te kontrowersyjne, które coraz to dalej przesuwają granice fotografii. Nie tak dawno opisywaliśmy smutne losy fotografa, który na swoim zdjęciu ujął przeraźliwie wychudzoną sudańską dziewczynkę, na której kruche ciało czai się sęp.

Fotografia ta wzbudziła kontrowersje, a jej udręczony nagonką medialną autor skończył tragicznie, nękany przez duchy wszystkich tych, którym nie pomógł. Zdjęcie to choć drastyczne, zrobiło wiele dobrego dla społeczności Sudanu. Głośny obraz przyczynił się do gwałtownego wzrostu zainteresowania sytuacją w tym kraju. A tysiące ludzi, którymi wstrząsnęła fotografia wyciągnęło pomocną dłoń do dotkniętych biedą i głodem ludzi.

Śmiało można więc powiedzieć, że choć przekaz był mocno kontrowersyjny, nagłośnił przy okazji problem, którego do tej pory nie dostrzegano. W przypadku zdjęcia Umara Abbasi jest zupełnie inaczej. Nie ma światłocieni i jednoznacznie można stwierdzić, że fotograf, który stał za aparatem, wolał znajdować się w bezpiecznym miejscu i z odległości obserwować śmierć, która działa się na jego oczach! Dlaczego zamiast wyciągnąć rękę do mężczyzny na torach, chwycił po aparat?

Przejdź na następną stronę i dowiedz się więcej.

zedstawiona na fotografii wydarzyła się w grudniu 2012 r. w nowojorskim metrze. 58-letni Ki Su Han jak później ustalono został zepchnięty na tory metra przez niepoczytalnego, chorego psychicznie mężczyznę. Nie upadł wprost pod nadjeżdżający pociąg. Zanim ten przyjechał, upłynęło kilka chwil. Choć obecni na stacji ludzie mieli czas, nie pomogli mężczyźnie wyczołgać się z pułapki, w której się znajdował. Cała historia miała tragiczny finał. 58 -latek zginął, a jego śmierć została utrwalona na kontrowersyjnej fotografii Abbasiego.

Abbasi współpracował wówczas z New York Postem, toteż jego zdjęcie z automatu trafiło na okładkę brukowca, opatrzone znamienitym tytułem stracony. Określenie to pasuje zarówno do mężczyzny, który zginął na torach, jak i do fotografa, który tę śmierć uwiecznił. Na jego głowę wylała się bowiem fala krytyki. Co oczywiste, zarzucano mu, że nie pomógł, a za cenniejszy od ludzkiego życia uznał wstrząsający kadr.

Fotograf gęsto się później tłumaczył. Wyjaśniał, że był zbyt daleko, by dobiec do mężczyzny i go uratować. Zamiast tego próbował natomiast błyskiem flesza w aparacie, zwrócić uwagę motorniczego, dać mu znak, że coś jest nie tak, ostrzec, zatrzymać.

afowie wyśmiali nieporadne tłumaczenia mężczyzny, uznając, że przy takim oświetleniu i warunkach panujących na stacji, Abbasi nie mógłby migając fleszem wykonać tak wyraźnego zdjęcia. Mężczyzna musiał więc kłamać, próbując ratować swój wizerunek przed druzgocącą krytyką. To co jest w tym wszystkim najsmutniejsze to fakt, że nie był on jedyną osobą, która nie pomogła. Choć dla większości z nas rzeczą naturalną i instynktowną jest rzucenie się na pomoc ludziom w potrzebie, nie wszyscy posiadają ten mechanizm.

Postawa Abbasiego i całej widowni, która z bezpiecznej sceny obserwowała czyjąś śmierć, to najokrutniejszy przykład szerzącej się w wielkomiejskich aglomeracjach znieczulicy i zobojętnienia. Dla niektórych nie ma już świętości, a ludzkie życie jest warte tyle, ile nakład jakiegoś brukowca. Naprawdę trudno odpowiedzieć na pytanie, kto tu jest gorszy: anonimowi widzowie okrutnego spektaklu, czy fotograf, który całe to widowisko nagłośnił.

A może w ogóle nie warto go zadawać?

 

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Przejdź na kolejną, by czytać dalej. źródło : nypost.com, petapixel.com, today.com

Reply