Pewna Włoszka nie mogła znaleźć odpowiedniego kandydata na męża, więc… poślubiła samą siebie!
Laurence ceremonię ślubną i wesele przygotowała w zgodzie ze wszystkim tradycjami. Była biała suknia, okazały trójwarstwowy tort, orkiestra, druhny i ponad siedemdziesięciu zaproszonych gości. Jedyną innowacją był brak Pana Młodego u boku ślicznej Panny Młodej, która przez całą noc szampańsko się bawiła.
Ślub Laurence wzbudził spore zainteresowanie w lokalnej społeczności, a sama zainteresowana tak tłumaczyła swoją decyzję:
Jestem głęboko przekonana, że każdy by być szczęśliwym, musi przede wszystkim pokochać samego siebie i zrozumieć, że życie może być bajką, nawet jeśli nie ma w niej żadnego księcia. Jeśli pewnego dnia znajdę człowieka, z którym będę mogła zaplanować przyszłość, to będę bardzo szczęśliwa, ale ogólnie moje szczęście nie zależy od jego obecności.
Zdania na temat decyzji Laurence są dość podzielone: jedni uważają ją za szaloną, inni za zdesperowaną, a jeszcze inni za nowoczesną i wyzwoloną. A jakie jest wasze zdanie?