Lekarze przyśpieszyli poród dziecka, by umierający ojciec mógł je poznać. Nagranie z tych kilku wspólnych chwil pokazuje, jak cennym darem jest życie
Diane i Mark Aulger byli kochającym i szczęśliwym małżeństwem, gdy na początku 2012 roku dowiedzieli się, że będą mieli kolejne, trzecie już dziecko (trzecie wspólne, a piąte w ich rodzinie). Rodzina miała wielkie plany, ale ich spokój zakłóciło zasłabnięcie 52-letniego Marka. Mężczyzna pojechał więc do szpitala.
Mark ogólnie czuł się źle, był osłabiony, miał problemu z brzuchem. Postawiona przez lekarzy diagnoza była najgorsza z możliwych: to był rak. Proces diagnostyczny wykazał nowotwór jelita grubego, który później został usunięty chirurgicznie. Mark przeszedł też chemioterapię.
Intensywna walka z rakiem miała swoje negatywne skutki: doszło do zwłóknienia płuc. Mark więc oddychał coraz ciężej, a zbliznowacenia tkanki utrudniały jej normalną i prawidłową pracę. Ostatecznie stan zdrowia przykuł Marka do szpitalnego łózka, gdyż nie mógł już oddychać bez wsparcia aparatury tlenowej.
, że dla mężczyzny nie ma ratunku. Diane trudno było się pogodzić z faktem, że jej mąż umrze, zanim pozna swoje najmłodsze dziecko. Chcąc by miał szansę być jej ojcem choćby przez chwilę, kobieta zaczęła rozważać opcję przyspieszenia porodu. Położnicy rozumiejąc jej sytuację i nie widząc przeciwwskazań medycznych, zgodzili się na wywołanie wcześniejszego porodu.
Savannah miała przyjść na świat 29 stycznia, ale lekarze zdecydowali, że nastąpi to 18 stycznia. Kobieta urodziła w szpitalnym pokoju męża, by mógł z nią przeżyć te chwile i jak najdłużej cieszyć się obecnością dziecka.
Po porodzie, który przebiegł bez komplikacji, Mark wziął córkę na ręce i przywitał się z nią. Te chwile zarejestrowała kamera, a nagranie porusza do żywego. Trudno bowiem powstrzymać łzy, gdy widzi się umierającego człowieka, rozpaczliwie łapiącego każdą sekundę ze swoim dzieckiem.