Mari była święcie przekonana, że weganizm wyleczył ją z raka. Kiedy choroba wróciła, na zmianę diety było już za późno

Było już jednak za późno, rak wrócił jeszcze mocniejszy. Zaatakował najpierw krew, potem pojawiły się przerzuty do wątroby i płuc. Walka trwała zaledwie kilka miesięcy. Weganka przegrała ją. Zmarła. Racjonalnie myślący człowiek uznałby, że kobieta była lekkomyślna, a restrykcyjną dietą tylko sobie zaszkodziła. Liz Johnson, siostrzenica Mari wyciągnęła jednak zupełnie inne wnioski.

Młoda kobieta, współzałożycielka vloga Mari uznała, że współwinna śmierci ciotki jest jej mama, która karmiła ją jedzeniem z mikrofalówki i mięsem, mało tego, wysłała chorą kobietę do szpitala i zaburzyła jej dietę. Liz uznała śmierć ciotki za próbę wiary, na którą wystawia ją Bóg. Kobieta zamierza ten test zaliczyć i dalej przekonywać innych, że sok z imbiru jest lekiem na choroby i troski. – Mogę nadal dawać ludziom nadzieję – utrzymuje. Trudno uwierzyć w to, jak bardzo jest zaślepiona.

 

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Przejdź na kolejną, by czytać dalej. źródło : babe.net, metro.co.uk

Reply