Włosy Okiku wciąż rosną, choć duchowni je przycinają. „Diabelską lalkę” ze strachu zamknięto w świątyni

Historie o duchach i nawiedzonych domach przykuwają uwagę jak żadne inne.

Lubimy ich słuchać zwłaszcza nocą, przy ognisku, w trakcie spotkań ze znajomymi. Człowiek jest ciekawskim stworzeniem i zawsze będzie go interesować to, co odległe niewyjaśnione. Dobrze, jednak gdy to o czym słuchamy, dzieje się daleko od nas i nie mamy z tym styczności. Gorzej, gdy dotyczy to nas bezpośrednio. 

W nawiedzone przedmioty można wierzyć lub nie, lepiej jednak, żeby nigdy nie znalazły się w naszych rękach. Większość z nas wolałaby nie mieć okazji przekonania się na własnej skórze, ile jest prawdy w miejskich legendach. Przerażają zwłaszcza historie egzotyczne, a takich pełno jest w folklorze i mitologii Japonii. Pora zapomnieć o Annabelle. Okiku jest jeszcze straszniejsza, a co najgorsze ma w sobie ludzki pierwiastek.

Historia Okiku rozpoczęła się 1918 r., kiedy to 17-letni Eikichi Suzuki wypatrzył ją na wystawie morskiej w Sapporo. Zabawka przyciągnęła jego wzrok. Była duża, miała metr wysokości, tradycyjne japońskie kimono, dwoje czarnych jak węgle oczu i bujne czarne włosy. Chłopak postanowił ją kupić w prezencie dla swej 2-letniej siostrzyczki Okiku. 

Gdy wrócił do domu, wręczył dziewczynce prezent. Okiku była zachwycona lalką. Bawiła się nią codziennie. Nie odstępowała na krok. Rok później w rodzinie wydarzyła się jednak straszna tragedia. Dziewczynka zachorowała. Wysoka gorączka położyła ją do łóżka. Już z niego nie wyszła. Zmarła, zbyt słaba, by walczyć z chorobą. Jej rodzice byli załamani. Mieli włożyć ukochaną lalkę córki do trumny, ale w bólu i roztargnieniu o tym zapomnieli. 

Czytaj dalej na następnej stronie. 

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Przejdź na kolejną, by czytać dalej.

Reply