Z daleka wygląda jak wielobarwny żyrandol. Trzeba się przyjrzeć, by zobaczyć w nim coś więcej. Czym tak naprawdę jest?

Grudzień to czas przedświątecznych przygotowań.

Ostatnie tygodnie w roku są dla wszystkich niezwykle intensywne. Musimy zadbać o to, co znajdzie się na świątecznym stole, kupić choinkę i prezenty, które pod nią wylądują. Nie ma chwili odpoczynku, bo już krótko po świętach Sylwester, na który też trzeba się przyszykować. Największy świąteczny szał dopiero przed nami, choć już dawno centra handlowe witają nas świątecznymi piosenkami, reniferami i migającymi światełkami.

Tradycyjnie choinki w naszych domach powinny pojawić się dopiero w Wigilię. Tydzień wcześniej staną w kościołach. W jednym z nich w tym roku drzewka jednak nie będzie. W świątyni św. Jakuba w Piccadilly (Londyn), zamiast świerka, czy jodły ubrano bowiem sufit, nad którym zwieszono specyficzny, kolorowy „żyrandol”. Instalacja artystyczna to dzieło Arabelli Dorman, brytyjskiej twórczyni dzieł zaangażowanych i mówiących o ważnych problemach współczesnego świata.

Kiedy przyjrzymy się dziełu trochę bliżej, uzmysłowimy sobie, że jest wykonane prawie w całości z ubrań. Na rusztowaniu zawieszone zostały dresy, bluzki i flanelowe koszule. Czemu ich właściciele pozbyli się ich i z jakiego powodu zawisły w kościele zamiast świątecznego drzewka? Co przez swoją pracę chciała powiedzieć artystka i jaką kwestię uwypuklić?

Odpowiedzi szukaj na następnej stronie.

awdę wielki żyrandol z ubrań. Składa się z około 900 różnych części garderoby. Wszystkie one pochodzą z greckiej wyspy Lesbos i zostały porzucone przez uchodźców, którym udało się dotrzeć do upragnionego lądu i uciec z pogrążonej w terrorze ojczyzny. Działo artystka nazwała Suspended, co oznacza zawieszony i faktycznie ubrania podwieszono pod sufitem.

Nazwa ma też inne, niedosłowne znaczenie. Odnosi się do sytuacji uciekinierów z Syrii (i nie tylko), którzy znaleźli się w nieciekawym położeniu: w prawdziwym zawieszeniu, między zrujnowanym życiem, które porzucili, a bardzo niepewną przyszłością. Pozostawione na pastwę losu ubrania to symbol bałaganu, chaosu, z którym świat nie potrafi sobie poradzić kolejny rok. Dziecięce ciuszki zwracają przy tym uwagę na liczbę maluchów, które są szczególnie narażone na niebezpieczeństwo np. ze strony handlarzy ludźmi.

odził się w głowie Dorman, po tym, jak artystka wojenna odwiedziła Lesbos w 2015 r. Wcześniej była już Iraku i Afganistanie. Nie siedziała z tyłu, była na pierwszej linii, napatrzyła się więc na wojnę, ludzki ból i strach. Czegoś takiego, jak na greckiej wyspie, nie widziała jednak nigdy wcześniej. Przerażenie w oczach dzieci, niewidzące spojrzenia przepełnione traumą ucieczki w nieznane – nawet wojna nie robiła z ludźmi czegoś takiego.

Artystka była w szoku, gdy doświadczyła ich bólu i zobaczyła, z jaką ochotą pozbywają się reliktów przeszłości. Wyrzucali głównie ubrania, a wraz z nimi wspomnienia tułaczki i terroru. Dla niektórych byłyby to zwykłe śmieci, ale nie dla Dorman, która wykonała z nich przejmującą instalację. Żyrandol z ubrań wisiał w londyńskim kościele już w tamtym roku, jak w ubiegłe, tak w tegoroczne święta, wszyscy, którzy chcą go zobaczyć, mogą przy okazji wspomóc fundację Starfish, która zbiera pieniądze dla uchodźców.

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Przejdź na kolejną, by czytać dalej. źródło : bbc.co.uk ,independent.co.uk, arabelladorman.com, metro.co.uk

Reply