Dziewczynka zerwała kwiatuszka rosnącego nad brzegiem rzeki. Dwa dni później skóra na jej dłoniach wyglądała tak!

Wybierając się na letni piknik na łonie natury czy rowerową przejażdżkę wydaje się nam, że nic nikomu nie grozi.

Zazwyczaj obawami się kleszczy, komarów i mrówek, które skutecznie mogą popsuć wypoczynek. Okazuje się, że oprócz owadów powinniśmy się bać czegoś jeszcze. Pewnych roślin, które wyglądają niepozornie, a potrafią wyrządzić okropne szkody. Kontakt z nimi może skończyć się naprawdę źle, dlatego warto mieć się na baczności i nie zrywać wszystkich napotkanych kwiatków.

W czerwcu 2015 roku 10-letnia Laura Fuller i jej rodzina przeprowadzili się z Bristolu w południowo-zachodniej Anglii do Szkocji. Ojciec Russell jest zapalonym wędkarzem. Któregoś dnia postanowił wziąć córkę ze sobą nad rzekę Loch Lamond. Chciał miło spędzić niedzielne popołudnie i przy okazji złowić kilka świeżych rybek. Mężczyzna zajmował się połowem, a Laura bawiła się na brzegu, budując zamki z piasku.

Wokół rosło mnóstwo różnej roślinności, a dziewczynka nie miała pojęcia, że jeden gatunek jest bardzo toksyczny.

W niedzielę wyglądała bardzo dobrze, ale w poniedziałek jej ręce zrobiły się czerwone, a we wtorek pojawiły się ogromne pęcherze. Wyglądało to wszystko bardzo źle — wspomina tamte wydarzenia ojciec.

Gdy Fullers przywiózł córkę do szpitala, początkowo powiedziano mu, że to oparzenia słoneczne.

Jakiego kwiatka zerwała Lura? O tym na kolejnej stronie. 

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Przejdź na kolejną, by czytać dalej. źródło : hefty.co, dailymail.co.uk

Reply