Zignorował dobre rady i poszedł kąpać się w morzu. Kilka dni później jego skóra wyglądała tak. Co mu się stało?

Jedna kąpiel była przyczyną śmierci Hiszpana, który zignorował zalecenia dotyczące moczenia skóry.

Historia tego człowieka powinna być dla nas ostrzeżeniem, że rad ekspertów w swojej dziedzinie nie powinniśmy ignorować. Słowa ludzi, którzy od lat wykonują swój zawód i dobrze się na tym znają, powinny być dla nas świętością. W końcu nie jest wielką sztuką przyznać, że ktoś może być od nas mądrzejszy i wiedzieć lepiej.

 

Niestety niektórym własne ego, głupota, lub inne błahe przyczyny nie pozwalają wziąć sobie do serca dobrych rad. Konsekwencje takiej ignoranckiej postawy mogą być tragiczne. Mogą prowadzić nawet do śmierci. Tak właśnie skończyło się to w przypadku Hiszpana, który mimo uszu puścił uwagi tatuatora, kąpiąc się w morzu, zaledwie pięć dni po wykonaniu nowego tatuażu!

31- latek zapragnął tatuażu. W tym celu udał się do profesjonalnego salonu. Z dostępnych wzorów wybrał imponujący krzyż, który kazał wydziergać sobie na prawej łydce. Gdy obrazek był już gotowy tatuator przezornie ostrzegł mężczyznę, że ten przez co najmniej 2 tygodnie powinien unikać kąpieli w morzu, czy basenie.

Hiszpan nie zamierzał jednak zrezygnować z relaksu nad ciepłymi wodami Zatoki Meksykańskiej. Z premedytacją zlekceważył więc ostrzeżenia i już 5 dni po wizycie w salonie, wybrał się nad wodę.

O tym, co było dalej, przeczytasz na następnej stronie.

ń po kąpieli nierozsądny mężczyzna zaczął odczuwać objawy swojej głupoty. Pojawiła się gorączka, dreszcze i czerwona wysypka w pobliżu tatuażu. Dolegliwości starym zwyczajem jednak…zignorował, uznając za przejściowe problemy. Gdy dwa dni później trafił do szpitala jego stan był już poważny. Jego noga zmieniła kolor na purpurowy. Zakażenie było niezwykle bolesne i bardzo niebezpieczne.  Bakterie zaczęły dosłownie zjadać zainfekowaną skórę.

Był to mięsożerny szczep vibro vulnificus. Bakterie te żyją w wodach o temp. powyżej 20 stopni i atakują osłabiony układ odpornościowy. Uważać na nie powinny już osoby z małymi zadrapaniami, a co dopiero z niezagojonym tatuażem, który jest de facto otwartą raną.  Jak się okazało mężczyzna miał dodatkowy problem. W wieku 31 lat już cierpiał na marskość wątroby od piwa, którego wypijał 6 butelek dziennie!

Wypłukany z białych krwinek organizm nie radził sobie z groźną infekcją. W ciągu zaledwie 24 godzin po przyjęciu do szpitala lekarze zmuszeni byli podpiąć 31-latka do respiratora. Jego organy wewnętrzne zaczęły zawodzić, a organizm ostatnimi siłami odpierał wstrząs septyczny. Po dwóch tygodniach pobytu w szpitalu dolegliwości 31-latka zaczęły jednak ustępować. Lekarze mieli nadzieję, że mężczyzna wkrótce trafi do domu.

j nadzieja medyków prysła jak bańka mydlana. Chory wpadł we wstrząs septyczny, jego ciało zaczęło zwracać się przeciwko samemu sobie. Wszelkie próby uratowania 31-latka spełzły na niczym. Wkrótce nerki mężczyzny całkowicie odmówiły posłuszeństwa. Hiszpan zmarł zaledwie 2 miesiące po przyjęciu do szpitala. Jak orzekli medycy, nawet z marskością wątroby, młody mężczyzna żyłby nadal, gdyby całkowicie nie zignorował zaleceń tatuażysty i nie uległ pokusie kąpieli w ciepłej zatoce.

Jego historia powinna być nauczką dla nas wszystkich, którzy nie bierzemy poważnie rad mądrzejszych od nas ludzi. Ignorujemy zalecenia lekarzy. Lekceważymy ostrzeżenia przyjaciół. Wydaje nam się, że pozjadaliśmy wszystkie rozumy, a troskę traktujemy jako atak. Czasem jednak taka głupia postawa może mieć fatalne skutki.

Oby nigdy nikomu z nas nie przytrafiło się coś podobnego, do tego, co spotkało bohatera tego artykułu.

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Przejdź na kolejną, by czytać dalej. źródło : dailymail.co.uk

Reply