Wyglądają jak żywcem wyjęci z obrazów. To nie żaden performance, ale wizja pewnego artysty, który prawie zamieszkał w muzeum

Otaczają nas kolory.

Jest ich więcej, niż możemy sobie wyobrazić. Nasze oko wyłapuje tylko część z nich, jednak i to wystarcza, byśmy żyli w świecie barwnym, zamiast szarego i ponurego. Ludzie, którzy odchodzą od monotonii, potrzebują czerpać z czegoś inspiracje. Zwykle zwracają się w kierunku sztuki. Dzieła sztuki skłaniają do myślenia i refleksji. Zanim jednak zaczniemy zastanawiać się „co autor miał na myśli”, wytwór jego rąk musimy zobaczyć.

Pierwszym zmysłem, którym go odbieramy jest wzrok. Obrazy i rzeźby na początku mogą nas zachwycić lub wręcz przeciwnie, nie wywrzeć na nas żadnego wrażenia. Wszystko zależy od indywidualnego gustu i poczucia estetyki. Wracając jednak do samego odbioru sztuki: kiedy już ujrzymy obraz i zastanowimy się, o co chodziło malarzowi, to co wtedy?

Odpowiedź jest prosta: na końcu powinniśmy zadać sobie pytanie, co musiało się wydarzyć, że artysta postanowił namalować właśnie dany obiekt. Co go zainspirowało? Jak podpowiada Stefan Draschan, najpewniej byli to ludzie. Fotograf spędził multum czasu, by idealnie dopasować odwiedzających galerie sztuki do podziwianych przez nich dzieł.  Prawie zamieszkał w muzeum. Wykonał jednak „kawał solidnej pracy” i pokazał ludzi, którzy niemal żywcem wychodzą z obrazów.

Więcej zdjęć obrazów i „żywych dzieł sztuki” znajdziecie na kolejnych stronach.

fan Draschan wywrócił do góry nogami koncepcję muzeum. Pokazał, że odwiedzający galerie i podziwiający dzieła, sami tymi dziełami mogą się stać. Artysta spędził długie dni w muzeach ], na wyszukiwaniu gości idealnie „dopasowanych” do wiszących na ścianach malunków. Galeria stała się jego drugim domem. Drachan musiał być czujny i bardzo spostrzegawczy, łatwo było bowiem przegapić ludzi, którzy właśnie „wypełźli z obrazów”.

Fotograf nazwał swój projekt „Ludzie pasujący do dzieł sztuki”. Zdjęcia wykonywał głównie w muzeach w Wiedniu, Paryżu i Berlinie. Znalezieni idealnych połączeń wcale nie było takie trudne. W trakcie poszukiwań wyszło na jaw, jak bardzo sztuka czerpie z prawdziwego życia. – Chciałem pokazać, że nie tylko obrazy są dziełami sztuki. Największymi są ludzie. Humanizm jest wiecznie żywy. Sztuka czerpie z niego pełnymi garściami – mówi Draschan.

aschan dopasowywał ludzi do obrazów? Zwykle zespalał ze sobą kolory, formy i faktury ubrań gości galerii oraz samych obrazów. Czasem pasowały fryzury ludzi, ich postura, a nawet brody.  – Sam się zdziwiłem jak łatwo wiele łączy nas z obrazami. To wprost nie do uwierzenia – mówi fotograf i dopowiada: – Najlepsze jest to poczucie, że kiedyś tam Caravaggio, czy Da Vinci patrzyli na modela i go malowali, a po latach brat bliźniak tego modela przychodzi do galerii, oglądać wielkie dzieło. 

Artysta ma bzika na punkcie szukania połączeń i pokazywania jak bardzo powielamy pewne wzorce. Jego poprzednim projektem były „Auta pasujące do domów”. Draschan uwielbia również obnażać sztukę i pokazywać jej zwyczajność oraz swoistą normalność, z tego też powodu fotografował ludzi śpiących w muzeach, czy dotykających dzieł sztuki. Na następnych stronach znajdziecie całą galerię połączeń, które wyszukał.

Warto je zobaczyć, bo efekt jest naprawdę ciekawy.

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Przejdź na kolejną, by czytać dalej.

Reply