Co różni szarych zjadaczy chleba od ludzi sukcesu? Steve Jobs wyjaśnił to na przykładzie dozorcy
Steve Jobs był pionierem w technologii IT.
Jobs dostrzegł komercyjny potencjał interfejsu graficznego obsługiwanego myszą, który doprowadził do wprowadzenia komputerów Apple Lisa, a rok później komputerów Macintosh (Mac). Steve Jobs zmarł w październiku 2011 r. Udało mu się uczynić Apple najdroższą firmą na świecie. Założyciel koncernu wszedł do panteonu największych amerykańskich innowatorów, takich jak Thomas Edison, czy Henry Ford. Zrobił to dzięki prostej zasadzie, którą wytłumaczył na przykładzie woźnego.
Woźny, dozorca, sprzątacz – wszystkie te funkcje dotyczą osoby, która utrzymuje porządek w budynku i dba o jego czystość. To ważna i potrzebna funkcja, ale wykonujący ją ludzie z pewnością nie mogą powiedzieć o sobie, że osiągnęli wielki sukces w życiu. Dlaczego skończyli tam, gdzie skończyli? Steve Jobs w bardzo logiczny sposób wyjaśnił to wiceprezesom swej firmy, a tę niezwykle ciekawą historię opisał w swej książce „Think Like Amazon”, John Rossman.
Jobs zgromadził świeżo namaszczonych na wiceprezesów pracowników i opowiedział im historię o woźnym: – Jak myślicie, co bym zrobił, gdyby w moich biurze zalegały śmieci i nikt nie opróżniłby kubła? – spytał. Jak stwierdził, wezwałby dozorcę na dywanik i zażądał wyjaśnień. – Cóż, zamek w drzwiach został zmieniony – mógłby stwierdzić woźny.
To rozsądna wymówka, w końcu nie mógł wejść do biura i opróżnić kosza. Woźny nie może wykonać swojej pracy bez klucza. Jako dozorca może mieć wymówki.
Kiedy jesteś dozorcą, powody mają znaczenie – powiedział Jobs swoim świeżo upieczonym wiceprezesom i dodał: – Gdzieś między dozorcą a dyrektorem generalnym powody przestają mieć znaczenie.
Innymi słowy, (Jobs kontynuował), gdy pracownik zostaje wiceprezesem, musi zrezygnować z wszelkich usprawiedliwień dla niepowodzenia. Wiceprezes jest odpowiedzialny za wszelkie błędy, które się zdarzają, i nie ma znaczenia, co powiesz – wyjaśnił.