Jak przekonują psychologowie, ludzie którzy często przeklinają, mają zadatki na wspaniałych przyjaciół. Skąd takie wnioski? Przeczytaj i się dowiedz!

O przyjaźni można powiedzieć wiele pięknych słów, a i tak będzie to za mało.

Nie ma chyba nic, co skuteczniej odwracałoby naszą uwagę od trosk i przywracało nas na właściwe tory, od słów wsparcia, ramienia, a kiedy trzeba przyjacielskiego kopniaka poniżej pleców od najlepszego przyjaciela. Przyjaciele na całe życie to skarb, którego niejednokrotnie nie potrafimy docenić. Znają nas na wylot. Wiele razy widzieli w najpodlejszym, najbardziej „niewyjściowym” z możliwych stanie.

Byli przy nas, kiedy odnosiliśmy wielkie sukcesy i najgorsze porażki. Zazwyczaj to właśnie przeżywając te drugie, najbardziej ich potrzebujemy. Sprawdzają się w tym, co mimo przysięgi bardzo często nie wychodzi mężom, czy żonom. Prawdziwi przyjaciele są przy nas w bogactwie, czy biedzie, w zdrowiu, chorobie, szczęściu i nie szczęściu. Gdzie jednak takich szukać?

Jak przekonują badacze, z Timothy Jay’em i Kristin Janschewitz na czele pośród ludzi, którzy lubią „rzucić mięsem”. Dlaczego często przeklinający to dobry materiał na wiernych, oddanych przyjaciół? Wyjaśnienie jest logiczne, choć nie tak oczywiste, jak mogłoby się wydawać.

Przejdź na kolejną stronę, by je poznać.

dług stereotypów ludzie, którzy w rozmowach lubią „rzucać mięsem”, nie należą do inteligentów, a braki w słowniku, nadrabiają przekleństwami. To nie do końca prawda. Co prawda znajdą się tacy, którzy przekleństw używają nagminnie, robiąc z nich znaki przestankowe, w swoich wypowiedziach, zdecydowana większość ostrzejszych słów używa jednak świadomie. Przeklinające osoby wcale nie cierpią z powodu ubogiego słownictwa.

Jak udowodniono, ci, którzy potrafią ciągiem wymienić wszystkie najczęściej stosowane wulgaryzmy, posiadają niezwykle bogaty słownik. To osoby świadome tego, co mówią i robią, inteligentne, uczciwe, szczere i otwarte. Owa szczerość, uczciwość i otwartość, jak pokazują badania, to cechy najbardziej cenione i pożądane u przyjaciół. Dlatego właśnie powinniśmy szukać ich pośród przeklinających!

Osoby te nie nawykły ukrywać swych uczuć, przez co nie można podejrzewać ich o bycie podstępnym, czy fałszywym. Nie duszą w sobie emocji. Używanie przekleństw pozwala im pozbyć się stresu, rozładować napiętą sytuację. Nie chodzą poirytowani, nie ogryzają z nerwów paznokci, dlatego właśnie otoczeniu łatwiej jest z nimi żyć i przebywać, są łatwi w obyciu i genialni w swej prostocie.

śli ktoś nie boi się używać w rozmowie z tobą przekleństw, nie znaczy to od razu, że jest człowiekiem pustym i wulgarnym. Może po prostu odczuwać z tobą bliskość, która pozwala mu poluzować trochę krępujące pasy autocenzury. Od razu też zaznaczmy, chodzi tutaj o osoby, którym zdarza się przekląć, nie o tych, którzy swą wulgarnością i obscenicznością wzbudzają kontrowersje, a otoczenie szokują dla zabawy. Przeklinać też trzeba umieć, nie wystarczy zastąpić przecinków wulgaryzmami.

Osoby, które próbują tak zrobić, lepiej już, żeby wcale się nie odzywały.

Jeden, czy dwa wulgaryzmy nie mogą nikogo zranić. Dla nas jest to zaś dobra forma autoterapii. W przekleństwa przelewamy swoje nerwy i frustracje, przeżywając w ten sposób swoiste Katharsis. Wulgaryzmy zmniejszają ból, sprawiają, że mniej cierpimy. Przeklinanie to forma oczyszczenia, która bardzo przydałaby się wszystkim żyjącym w stresie i pod presją czasu – wyjaśnia Kristin Janschewitz.

Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej, o samych przekleństwach i ich wpływie na społeczeństwo, zapoznajcie się z The sciense of swearing autorstwa Kristin Janschewitz i Timothego Jaya.

 

 

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Przejdź na kolejną, by czytać dalej. źródło : rebelcircus.com, elitedaily.com

Reply