Wstydzili się zostawić kotka w schronisku, wcisnęli więc malucha do skrzynki pocztowej obok azylu i uciekli. Kociak omal nie stracił oka!

Kiedy nie możemy, nie potrafimy, lub nie chcemy zaopiekować się nowo narodzonym zwierzęciem, powinniśmy oddać je w dobre ręce, znajomemu, do schroniska lub azylu.

Nie jest to łatwa decyzja i niekiedy trochę wstydzimy się stanąć oko w oko z pracownikami schroniska i się wytłumaczyć. Jest to jednak konieczność, od której nie możemy się wymigiwać. W przeciwnym razie ucierpieć może na tym zwierzę. Opiekunowie tego 3-tygodniowego kociaka byli o krok od podjęcia prawidłowej decyzji i oddania malca w dobre ręce.

Kiedy jednak przyszło co do czego stchórzyli i zamiast zostawić go w azylu, włożyli malucha do skrzynki na listy tuż pod nim i uciekli.

Był upalny dzień, wszystko działo się w Zachodniej Wirginii, której mieszkańcy nie narzekają na padające deszcze, zanim więc znaleziono kotka był już solidnie odwodniony, głodny, a jedno z jego oczu pozostawało zamknięte. Schronisko od razu skontaktowało się z zaprzyjaźnioną grupą ratowniczą z Evans. Kat Null nie traciła czasu i podjęła całodobową opiekę nad kociakiem. Na początku ustabilizowano temperaturę ciała zwierzęcia, zaczęto go solidnie karmić, poić i leczyć jego zakażone oko.

Nie spodziewano się szybkiej poprawy stanu zdrowia kociaka, którego nazwano Nestle. Zwierzę było wycieńczone, zapchlone i prawie ślepe na zaropiałe oko. Malec okazał się jednak bardzo wdzięcznym pacjentem i już po dwóch tygodniach jego stan zdrowia zaczął się poprawiać. Właśnie wtedy stało się coś, czego nie spodziewali się pracownicy schroniska.

Czytaj o tym na następnej stronie.

le, którzy chcieli go z powrotem. Skruszeni zapukali do drzwi schroniska akurat wtedy, gdy maluch był już niemal całkowicie wykurowany. Jak się okazało mieszkali nieopodal azylu i śledzili postępy w leczeniu Nestle (które pracownicy upubliczniali na Facebooku). Gdy okazało się, że malcu nic nie będzie, postanowili zgłosić się po swoją własność. Choć stchórzyli przed jego oddaniem, nie bali się spojrzeć w oczy pracownikom schroniska i powiedzieć, że chcą by zwrócono im kociaka.

Ta decyzja była jednak strzałem w stopę, czego byli kompletnie nieświadomi. Szefowa schroniska zapytała parę o dane osobowe, ponieważ formalnie kotek należał już do schroniska i chcąc go z powrotem byli właściciele musieli go adoptować. Gdy para podała potrzebne schronisku informacje, to skontaktowało się z policją. Byli właściciele odpowiedzieli za porzucenie kociaka na pastwę losu, które zakrawało na znęcanie się nad zwierzętami. Mogli tylko pomarzyć o odzyskaniu kociaka.

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Przejdź na kolejną, by czytać dalej.

Reply