Gdyby nie Michael Jackson, byłby milionerem. Dziś nie może nawet znaleźć pracy
Nasze pasje mogą być dla nas destrukcyjne.
Niekiedy miłość do jakiejś aktywności budzi się w nas już w dzieciństwie albo w latach nastoletnich. Zwykle łapiemy zainteresowanie nowymi rzeczami, pasjami co trochę, ale zapał do nich szybko gaśnie i jest raczej z tych „słomianych”. Podobnie jest z fascynacją idolami z dzieciństwa.

Z reguły z rozrzewnieniem wspominamy plakaty, które mieliśmy nad łóżkiem i odnosimy się do ludzi, którzy byli wtedy dla nas bóstwami. Niekiedy jednak takie fascynacje trwają przez długie lata, a ludzie bez opamiętania gromadzą pamiątki gwiazdach, które obdarzyli potężnym uczuciem.
Tak właśnie było w przypadku 38-letniego dziś Johna Lomasa. Brytyjczyk miał zaledwie 13 lat, gdy zafascynował się Michaelem Jacksonem i wtedy właśnie zaczął zbierać przedmioty w jakiś sposób związane z ikoną popkultury. Jego pokój, a w późniejszych latach mieszkanie zaczęło przypominać sanktuarium kultowego piosenkarza.

John nie wierzył w doniesienia o przestępstwach w stosunku do nieletnich, których odpuścił się Jackson. Ufał, że jego idol jest niewinny i dalej gromadził szpargały. Przez lata uzbierało się tego tyle, że jak obliczył mężczyzna, gdyby nie pamiątki, miałby dziś na koncie 1,8 mln dolarów (prawie 7 mln zł). Ale to nie wszystko psychofan zdecydował się na jeszcze jeden ważny krok, który był prawdziwym początkiem jego dramatu…
Czytaj dalej na następnej stronie.
