Matador zamęczył byka na arenie, a potem otarł jego łzy chusteczką. Czysta hipokryzja!

Choć hiszpańska korrida jest uważana za krwawą i okrutną, wciąż nie brakuje amatorów takiej „rozrywki”. 

To tradycja, którą Hiszpanie święcą od XII w. Dziś składa się ona z kilku etapów, które wywołują trwogę nie tylko w obrońcach praw zwierząt. Byka najpierw wpuszcza się na arenę i drażni go żołto-czerwonymi płachtami. Następnie pikador (jeździec na koniu obłożonym materacami) wbija mu lancę w kark. Jeszcze później w to samo miejsce piesi (banderilleros) starają się wbić mu krótkie włócznie (banderille).

Właściwe trafienie powoduje, że byk na chwilę zwalnia, co pozwala ludziom bezpiecznie uskoczyć sprzed jego rogów. Katorgi zwierzęcia kończy matador, który zabija go szpadą na oczach uradowanego tłumu. Celny cios w rdzeń kręgowy zwierzęcia kończy się owacjami, a na pamiątkę zwycięstwa matador może „wziąć” sobie ucho lub ogon zamordowanego zwierzęcia.

Brzmi to okrutnie i równie strasznie wygląda. Silne, przysadziste byki są bezbronne wobec mężczyzn uzbrojonych w ostre piki i szpady. Na końcu nawet się nie bronią. Ledwo trzymają się na nogach. Nawet gdyby miały gdzie uciekać, nie mają na to siły. 

Obrońcy praw zwierząt od lat biją na alarm i starają się zakończyć znęcanie się nad bykami w ramach hiszpańskiego sportu narodowego. Sprzeciw rośnie, a wobec niego dumni toreadorzy i matadorzy starają się pokazać, że mają uczucia i szacunek wobec mordowanych zwierząt. Jeden z nich 39-letni Morante de la Puebla „popisał się” ostatnio przedziwnym gestem, zanim ostatecznie zamęczył byka, wytarł jego łzy i krew chustką. 

Przejdź na następną stronę po więcej.

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Przejdź na kolejną, by czytać dalej.

Reply