Ojciec i córka robiąc to, co kochają odmieniają życie tysięcy osób. Sprawdź, jaki znaleźli patent na szczęście!

Jest wiele sposobów na nudę.

Aby nie dopadło nas znużenie, czy zmęczenie materiału, zapisujemy się na basen, odwiedzamy siłownię, udzielamy się w klubach czytelniczych, uczestniczymy w zajęciach zumby, czy chociażby idziemy pojeździć na rowerze. Niektórym jednak tego typu zajęcia nie wystarczą. Są ludzie, którzy by czuć się spełnionymi i mieć pewność, że ich życie jest dobrze, szczęśliwe i wartościowe, muszą dzielić się swoim czasem, energią i dobrem z innymi.

Wolontariusze poświęcają swój prywatny czas, po to, by inni doświadczyli choćby odrobiny ciepła w swoim życiu. Taką życiową drogę obrali Tyler i Vicky Chen, którzy współpracują z Community Servings, organizacją non profit, która działa na terenie Massachusetts i okolic. Fundacja przygotowuje specjalne posiłki, dostosowane do diety osób przewlekle chorych.

Ojciec i córka zajmują się ich rozwożeniem. Po pracy jadą swym wanem do siedziby fundacji, ładują do bagażnika tyle koszów z jedzeniem, ile się w nim zmieści, zabierają mapę turystyczną i ruszają w trasę. Pukają od drzwi do drzwi i zostawiają na progach domów kolejne posiłki, do momentu, w którym bagażnik ich samochodu zupełnie się nie opróżni. Po co to robią? O czym marzą?

Więcej przeczytasz o nich na następnej stronie.

c i córka dołączyli do organizacji w 2001 r. Vicky zakochała się w niej od pierwszego wrażenia. Była urzeczona ludźmi, których poznała wchodząc pierwszy raz do kantyny, w której przygotowywane są posiłki zgodne z 15 różnymi dietami dla osób terminalnie chorych. Pomoc potrzebującym stała się jej sposobem na życie. W wolontariat wciągnęła również tatę. Wspólne podróże samochodem stały się dla nich doskonałą okazją do spędzenia wspólnie czasu.

Dzięki wolontariatowi zbliżyli się do siebie. Cel, który sobie wyznaczyli, sprawił, że stali się szczęśliwsi, a ich życie wypełniło się uśmiechami obdarowanych i słowami podziękowań. Dołączyli do organizacji, która skupia ludzi bez względu na wiek, płeć, poglądy polityczne, czy kolor skóry. Ich pasją jest pomaganie innym, a życiowym celem zmiana świata na lepsze.

Każdego roku nasi wolontariusze spędzają 55 tys. godzin pracując dla innych. To tak, jakbyśmy zatrudniali 30 etatowych pracowników. Nie ma mowy, byśmy bez ich pomocy mogli służyć 1850 rodzinom, którym dostarczamy posiłki. Dzięki wolontariuszom przygotujemy ponad 2 tys. posiłków dziennie! W tym roku świętowaliśmy dostarczenie 7 milionów dań! – mówi David Waters, szef fundacji.

Chcemy z tatą pobić ten rekord, marzymy by dowieziony przez nas posiłek był tym 8-milionowym! – mówi Vicky. – Pomaganie mamy we krwi, ofiarowane dobro do nas wraca. Od kiedy jesteśmy wolontariuszami nie kłócimy się i nie gniewamy, choć wcześniej było między nami różnie. Znaleźliśmy receptę na szczęście, według niej przygotowywane są nasze posiłki – śmieje się Tyler.

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Przejdź na kolejną, by czytać dalej. źródło : upworthy.com

Reply