Po pijanemu oblał je kwasem. Wciąż mieszkają z bestią pod jednym dachem, bo są zbyt biedne, by odejść. Czy ktoś im pomoże?

Kwas to najpopularniejsza broń w rękach zwyrodnialców z Bangladeszu, Afganistanu czy Indii.

W ostatnim z wymienionych państw rok rocznie ofiarą ataku z użyciem kwasu, pada około tysiąc Hindusek. W ten sposób mężowie wymierzają im karę za nieposłuszeństwo, a niedoszli narzeczeni za odrzucenie. Okrutnie poparzone kobiety po takich atakach zwykle zupełnie tracą wzrok. Muszą sobie radzić nie tylko z rozległymi trudno gojącymi się ranami.

Jeszcze gorsza jest świadomość, że „naznaczona” ręką męża kobieta to hańba dla lokalnej społeczności. Kwas wraz ze skórą, mięśniami, a niejednokrotnie i kośćmi pozbawia ich dumy. Przestępcy rzadko bowiem wsadzani są za kratki, za które trafia tylko około 2 proc. winnych! Cała reszta nadal wiedzie rodzinne życie z żonami, które boleśnie nauczone poddaństwa, bojąc się o swoje życie, spełniają każdą zachciankę swoich oprawców.

W Indiach kwas siarkowy dostępny jest właściwie od ręki. Sprzedają go obwoźni handlarze, kupimy go w pierwszym lepszym przydrożnym sklepiku. Kosztuje bardzo mało, bo około 2 złotych. Stać więc na niego nawet tych bandytów i zwyrodnialców, którzy na nie za wiele mogą sobie pozwolić. To nim na własną rękę wymierzają swą wypaczoną sprawiedliwość.

60-letni Inderjeet Mahour z Agra, Uttar Pradesh, w północnych Indiach był pijany, kiedy taka kara przyszła mu do głowy. Konsekwencje jego ataku były straszne, a mimo to ofiary napaści zostały z oprawcą. Żony zwyrodnialca nie stać było na samodzielne lokum, po kilkunastu miesiącach tułaczki, wzięła więc małą córeczkę i z podkulonym ogonem wróciła do męża. Tak przemieszkała już 25 lat! Nie było dnia, by nie bała się o swe życie. Dlaczego nikt jej nie pomógł?

Czytaj na następnej stronie.

eta miała 40 lat kiedy jej życie za sprawą brutalnego ataku okrutnie się odmieniło. Jej dwie córki w wieku zaledwie trzech i osiemnastu miesięcy, były zbyt małe, by zapamiętać dzień, w którym ojciec zakradł się do ich łoża i wylał im na twarze butelkę kwasu siarkowego. Tego dnia pił ze znajomymi. Jednego z przyjaciół poprosił wcześniej o flaszkę kwasu, jak zaznaczył słabego, by „tylko trochę ich poparzył”. Jak wyznał, po latach pożałował wymierzonej rodzinie „kary”.

Skutki wylania kwasu nie były takie, jak oczekiwał. Jego młodsza córeczka Krishna miała obrażenia tak wielkie, że w ich wyniku zmarła, starsza prawie całkiem straciła wzrok. Najmniejsze spustoszenie żrąca substancja wyrządziła na twarzy żony, która zdaniem zwyrodnialca przyczyniła się do zwiększenia efektów działania kwasu.

Gdyby wytarła siebie i dzieci chustką kwas nie poparzyłby ich tak bardzo, ale ona przemyła go wodą i zaczął wrzeć – tłumaczy wyprany z emocji okrutnik.

eta spędziła w szpitalu ponad trzy miesiące. W tym czasie przeżyła odejście młodszej córki, a mąż wysłał do niej list z więzienia ze słowami przeprosin. Kiedy wyszła z lecznicy, postanowiła zamieszkać u matki. Wycofała zarzuty wobec męża, który wyszedł z więzienia i zaczął je nachodzić. – Przestraszyłam się, wycofałam zarzuty, a on zaczął przychodzić i przepraszać. Nie wróciłam od razu, ale mojej matki nie było stać na utrzymanie i leki dla mnie i córki. Musiałam do niego wrócić – wyjaśnia kobieta.

Udający skruszonego mąż był dobry dla rodziny, Geeta więc gotowała mu, sprzątała i wykonywała wszystkie „obowiązki żony”. Wpuściła go też do sypialni i po latach doczekali się kolejnej córki. W tym czasie byli wyśmiewani i wytykani palcami przez sąsiadów, którzy chcieli ich wypędzić z wioski.

28-letnia dziś Neetu wybaczyła matce powrót do tyrana, choć ten jeden dzień odcisnął tak wielkie piętno na jej życiu, którego nie życzylibyśmy nawet najbardziej zajadłym wrogom.

c twierdzi, że żałuje tego, co zrobił, bardzo szybko przestał udawać przed Geetą dobrego męża. Wrócił alkohol. Gdy przychodził pijany do domu, odgrażał się żonie, że dokończy dzieła i ich wszystkich pozabija. – Nie było dnia, bym nie bała się o życie swoje i córek. Płaczę każdej nocy nad nędzą, w której przyszło nam żyć, ale to nasze życie i jesteśmy na nie skazane – mówi ofiara.  Za to, co zrobił i jak okrutnie skrzywdził rodzinę, 60-latek przesiedział zaledwie 3 miesiące za kratami.

Odebrał życie swojemu dziecku, a drugie skazał na ślepotę, bo żona była nieposłuszna, a przysłowiowa zupa, zbyt słona. Rodzina jednak wróciła dla niego, bo był jedynym żywicielem rodziny. Mimo, że to on miał się czego wstydzić, palcami wytykano kobiety.

Mężczyzna nie miał żadnych problemów ze znalezieniem pracy. Nikt nigdy nie powiedział mu złego słowa na temat tego, co zrobił najbliższym. Bezkarnie mógł im grozić i straszyć, bo ludzie byli ślepi na ich krzywdę. Nikt nie wyciągnął do nich ręki, traktując jak trędowate.

Czy tak właśnie wygląda ludzka sprawiedliwość, że za zbrodnie oprawców, płacą ofiary?

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Przejdź na kolejną, by czytać dalej. źródło : thesun.co.uk

Reply