Brali noworodki, oklejali ciastem i wkładali do chlebowych pieców. Robiono to zwłaszcza chorym maluchom!

Kultura Słowian jest przedziwna.

Choć ciężko doszukać się informacji o naszych mitach, czy bogach, w których wierzyliśmy, zanim zapanowało chrześcijaństwo, zachowaliśmy zabobony i przesądy. Wiele osób do dziś nie chce, by czarny kot przechodził im przez drogę, nie patrzymy w okno, gdy przejeżdża orszak pogrzebowy itd. Wiedzieliście, że praktycznie na każdym wiejskim skrzyżowaniu stały kiedyś kapliczki? To po to, by licho nie sprowadziło na złą drogę podróżujących. 

Choć ludzie wierzyli już w innego Boga, nie wyrzekli się tradycji i przesądów. Trudno było im też zrezygnować z pewnych obrzędów, choć dziś brzmią one dla nas absurdalnie i mimo faktu, że swego czasu były bardzo niebezpieczne. Tyczyło się to przede wszystkim tzw. „pieczenia” dziecka. Obrzęd ten kultywowano w krajach słowiańskich, przede wszystkim w Rosji, ale i w Rumunii, na Węgrzech, Litwie i jeśli wierzyć historykom czasami też w Polsce. 

Rytuałowi poddawano zwłaszcza maluchy chore i słabowite oraz wcześniaki, na niektórych terenach wszystkie noworodki. Proces „pieczenia” był nieco podobny do pieczenia chleba, ponieważ dziecko było wstępnie dobrze pokrywane ciastem na żytni chleb. Dorośli upewniali się tylko, że nozdrza i usta malców nie są zalepione ciastem. Ciasto ugniatała specjalna babcia. Następnie noworodek był umieszczany na łopacie, przywiązywany do niej i wkładany do pieca chlebowego. 

Często temu procesowi towarzyszyły także specjalne przemówienia. Umożliwiały one utrzymanie rytmu i wyciągnięcie dziecka na czas, by to nie udusiło się w ciasnej komorze pieca. Nie trzeba chyba wspominać, że ta sztuka nie zawsze się udawała, a dzieci kończyły z niedotlenieniem. W najgorszych wpadkach malce nie przeżywały. Piec nie był bardzo gorący, ale musiał być ciepły, żeby rytuał mógł zadziałać. Co tak właściwie chciano przez niego osiągnąć?

Dowiesz się z następnej strony.

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Przejdź na kolejną, by czytać dalej.

Reply