Tatuażysta z Auschwitz wyrył na więźniach setki tysięcy liczb, ale tylko jedną zapamiętał na zawsze – 34902

W Oświęcimiu panował niepokój i chaos. Napięta, nerwowa atmosfera i brak odpowiedniego nadzoru umożliwiły tatuażyście ucieczkę. Jego droga do domu była długa, ale słowa „Gita Fuhrmanova” stały się dla niego prawdziwą mantrą i głównym celem. Znajomość języków okazała się przydatna dla armii radzieckiej, która pomogła mężczyźnie wrócić do domu. Lale nie do końca wierzył, że uda mu się odzyskać ukochaną, mimo to zaczął uporczywie jej szukać.

Nie wiedząc, skąd pochodzi, udał się do Bratysławy, przez którą przejeżdżało wielu więźniów, wracających do domów. Przez cztery dni podróżował do tego miasta, a następnie czekał dwa tygodnie na Gitę na stacji, dopóki nie polecono mu szukać jej w siedzibie Czerwonego Krzyża. Tam jej nie znalazł, ale przypadek sprawił, że udało im się spotkać, gdy wrócił na dworzec.

Sokołow oświadczył się na drodze, na której ją spotkał. Od tego czasu stali się nierozłączni. Żyli 58 lat w zgodnym małżeństwie. W 2003 r. Gita zmarła. Po jej śmierci tatuażysta z Auschwitz mógł w końcu opowiedzieć swą historię bez rozdrapywania ran ukochanej, która chciała pozostawić ten rozdział życia daleko za sobą. Spotkał się z pisarką Heather Morris i opowiadał jej swe losy przez długie trzy lata. Tę przejmującą historię przeczytacie w książce „Tatuażysta z Auschwitz”. 


Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Przejdź na kolejną, by czytać dalej.

Reply