Dzięki genialnemu rozwiązaniu uratował kilkadziesiąt malutkich jelonków. Ciężko uwierzyć, że ten człowiek w rzeczywistości jest myśliwym!
Urządzenie lokalizuje ukryte w trawie stworzenia, nie tylko sarny, ale też zające czy bażanty. Rupprecht ma nieco żalu do rolników. Uważa, że to ich obowiązkiem jest sprawdzanie pola przed wykoszeniem trawy i dbanie o to, aby pod noże kosiarek nie wpadły żadne zwierzęta. Niestety, cała odpowiedzialność za ich los spoczywa na nim. W specjalistycznego drona zainwestował własne pieniądze około 13 tysięcy euro.
Ma nadzieję, że kiedyś farmerzy dorzucą się do sprzętu, jednak na razie nie widać z ich strony większego zainteresowania. Mężczyzna twierdzi, że nawet gdy nie otrzyma pomocy finansowej, będzie nadal kontynuował swoją pracę, bo serce się mu kraje jak widzi pocięte przez kosiarki osobniki. Większość z nich to malutkie sarenki, które niedawno przyszły na świat i nie chce, aby umierały w takich męczarniach.
Podejrzewalibyście myśliwego o dobre serce?
źródło : tierfreund.co