Zamykają dzieci w plastikowych workach i wrzucają do rwącej rzeki. Przeczytaj, zanim uznasz ich za potwory
Cała wioska Huoi Ha to 75 gospodarstw domowych i około 500 osób. Do przenoszenia dzieci przez wodę oddelegowani są najsilniejsi ojcowie, którzy pływają najlepiej. Do tej pory dobrze radzili sobie z tym zadaniem i wszystkim przenoszonym przez Nam Chim maluchom udało się dotrzeć do szkoły. Wymagało to niezwykle silnej woli ze strony rodziców, którzy brali na siebie odpowiedzialność za życie swoje i dzieci.
Nie obyłoby się też bez determinacji po stronie dzieci, które po pokonaniu rzeki maszerują do szkoły, przez 5 godzin brocząc po grząskim terenie. Miejscowi wiedzą, że to ryzykowne, ale upierają się, że taka forma przeprawy jest bezpieczniejsza niż zabójcze tratwy. Patrząc na te obrazki w pierwszej chwili możemy pomyśleć:
Co za potwory wrzucają dzieci w plastikowych torbach do rzeki?
Potworni nie są jednak rodzice, a niesprawiedliwy świat, w którym przyszło żyć tym ludziom. To, co my mamy na wyciągnięcie ręki, oni zdobywają z największym trudem. Wszystko okupione jest nadludzkim poświęceniem.
Często zastanawiamy się, czemu Azjaci są takimi geniuszami. Skąd u nich tak wielki talent i ogromna wiedza. Być może to właśnie te dzieci, które by zdobyć edukację, musiały poświęcać długie godziny na marsz po kostki w błocie. Może to te dzieci, które dzięki nieustraszonym rodzicom mogły dotrzeć do szkoły?
Na pewno to ludzie, którzy doceniają to, co mają, bo wiedzą, jak strasznie trudno było to zdobyć. Pamiętajcie o tym, gdy następnym razem wasz maluch zacznie marudzić, że nie chce iść do szkoły.