Bratnią duszę poznał, gdy miał 16 lat. Jednak potrzebne były dwa nieudane małżeństwa i 34 lata, by to zrozumiał

Historie jakie pisze życie są o wiele bardziej ciekawe niż niejeden scenariusz filmu.

Kiedy dostajemy coś szybko i łatwo nie potrafimy tego docenić. Sądzimy, że skoro coś wspaniałego zdarzyła nam się tak szybko to jeszcze lepsze wciąż czeka. Można się głęboko rozczarować i przekonać, że świat nie jest taki hojny i nie tylko daje, ale zabiera i uczy pokory w okrutny sposób.

 

Pierwsza miłość jest zawsze najważniejsza, zostaje z nami na całe życie. Czasami trwa zaledwie kilka tygodni – zauroczenie na wakacjach, szkolna miłość. Są też związki, które powstają w młodości i wspaniale trwają przez lata. Częściej jednak pierwsza miłość kończy się równie szybko jak się zaczęła. Doceniamy ja po latach, jako tę najbardziej żywiołową, pełną pytań.

 

Susan, która ma teraz 53 lata, miała zaledwie 16, gdy poznała Kevina Marchanta w sierpniu 1979 roku, podczas rodzinnego wyjazdu.

Pierwszy raz zobaczyłam go w parku, nad basenem, gdy nurkował i popisywał się przed dziewczyną w czerwonym kostiumie. Zauroczył mnie, ale nie sądziłam, że mam jakieś szanse.

Jednak jeszcze tego wieczoru całowali się za parkingiem dla autobusów przy schronisku. Potem byli nierozłączni, nawet rodzice nie mieli nic przeciwko ich przyjaźni. Jednak przyszedł koniec wakacji i każdy pojechał w swoim kierunku.

 

Po wakacjach miłość trwałą nadal. Kevin pojechał nawet do Susan, on spał w jej pokoju ona na materacu w pokoju rodziców. Para mieszkała od siebie ponad 100 km. A Susan wspomina, że jak przyjechał to jej piesek bardzo polubił wycieczki do lasu, gdzie mogli przebywać sami.

Jak potoczyły się losy pary? Dowiesz się na kolejnej stronie.

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Przejdź na kolejną, by czytać dalej.

Reply