W ramach buntu przeciw surowym rodzicom tarza się w ciastach i bitej śmietanie. Boże, widzisz i nie grzmisz

Dziś wydaje tygodniowo od 50 do 100 dolarów na jedzenie, w którym się marze i ciapie, a niekiedy rozkłada na dworze całe plandeki, by nie ubrudzić mebli w domu. Narzeka tylko na jedno: nie jest w stanie znaleźć partnera, który podzielałby jej uwielbienie do brudzenia się jedzeniem. – Mój ostatni chłopak bardzo popierał moje chlapanie, ale nie chciał się brudzić, po prostu patrzył, jak to robię, a czasami kupował mi zapasy jedzenia – mówi.

Nie traci przy tym nadziei, że kiedyś w końcu znajdzie ukochanego z podobnym fetyszem. Myślicie, że znajdzie się ktoś, kto zechce jej towarzyszyć w marnowaniu jedzenia?

Źródło: dailymail.co.uk, dailystar.co.uk

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Przejdź na kolejną, by czytać dalej.

Reply