Nazistowscy „naukowcy”, którzy przeżyli II Wojnę Światową. Dziś to „ojcowie” podboju Kosmosu i nie tylko

Naziści w czasie II Wojny Światowej robili z ludźmi rzeczy, o których nawet lepiej nie myśleć. 

W swoich obozach testowali ludzką wytrzymałość, poddając głodnych, wycieńczonych więźniów działaniu przeróżnych substancji, trucizn, morderczych czynników atmosferycznych. Kazano im pić morską wodę. Zarażano chorobami, m.in. malarią i żółtaczką zakaźną. Zamrażano, wykonywano na nich transplantacje i do woli poddawano eutanazjom. 

Za taki czyny wszyscy powinni byli stanąć przed sądem i dostać najwyższe wyroki. 25 października 1946 ruszyły głośne procesy norymberskie. W ich wyniku w ciągu 3 lat postawiono w stan oskarżenia 185 osób. Niektórzy z nich dostali zasłużoną karę. Inni jednak nawet z tego wyszli obronną ręką. 

Choć pewnie mało kto o tym słyszał za uratowaniem kilkorgu stali Amerykanie. Władze USA uznały, że naukowcy i ich wiedza z zakresu medycyny, broni chemicznej oraz rakietowej przyda im się w kraju. W wyniku tzw. Operacji Paperclip (inaczej Overcast) zaczęto wywozić ich do Stanów Zjednoczonych, oferować pracę i nowe życie w zamian za podzielenie się wiedzą oraz doświadczeniem.

Naziści oczywiście chętnie korzystali z takiej szansy i ochoczo wyjeżdżali za granicę, gdzie nikt nie będzie ich ścigać za popełnione zbrodnie. Włos się na głowie jeży, gdy pomyślimy, że ludzie zdolni do czynów tak okrutnych i brutalnych byli witani z otwartymi ramionami przez kraj stojący po drugiej stronie barykady.

Jeszcze bardziej zdumiewa jednak fakt, iż Amerykanie mieli w tym niemały interes. W jakim stopniu potęga mocarstwa wyrosła na wiedzy nazistowskich zbrodniarzy?

Przejdź na drugą stronę i przekonaj się sam.

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Przejdź na kolejną, by czytać dalej.

Reply